Lewandowscy nie ukrywają, że rodzicielki odgrywają w ich życiach wyjątkową rolę. Zarówno Anna, jak i Robert, regularnie chwalą się czasem z mamami i dobrymi relacjami z teściowymi, nierzadko publikując w sieci wspólne zdjęcia.
Nic dziwnego, że życie mam usportowionego duetu interesuje media. Niedawno wywiadu jednemu z tabloidów udzieliła Iwona Lewandowska. Rodzicielka króla strzelców w rozmowie z Przeglądem Sportowym zdradziła między innymi, jakie uczucia towarzyszyły jej podczas pamiętnej Ligi Mistrzów.
Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, zupełnie do mnie nie docierało, że to już koniec. Rodzina zaczęła mnie ściskać, a ja nie mogłam uwierzyć, że największe pragnienie Roberta naprawdę się spełniło. Popłakałam się - wspomina kobieta.
Kiedy gra ważne mecze, to podczas oglądania są w nas wszystkich wielkie emocje. Następnego dnia lubię usiąść przed telewizorem i już na spokojnie obejrzeć spotkanie raz jeszcze, przeanalizować je na chłodno - kontynuuje mama sportowca, wspominając łzy Roberta, które uronił podczas późniejszego wywiadu:
Tym razem włączyłam nie tylko powtórkę meczu, ale i jego wywiad. Słuchałam go i łzy znów same napływały mi do oczu. Gdy Robert wspomniał o moim mężu, to tak mocno się wzruszył, jakby urodziło mu się trzecie dziecko. To były niesamowite emocje. Absolutnie prawdziwe, bo ja wiedziałam, że ten finał naprawdę rozegrał dla Krzyśka - wraca wspomnieniami i tłumaczy, jaki jest jej "udział" w wygranej syna:
W niedzielę, w dniu finału, poszłam na cmentarz. Położyłam na grobie męża trzy długie, czerwone róże, bo takie właśnie od niego dostawałam. Zawsze z mężem rozmawiam, powiedziałam: "Krzysiek, pomóż mu. Już nawet nie musi trafić do siatki, bo królem strzelców i tak już jest, ale byle tylko wygrali". Posłuchał, pomógł - przytacza "rozmowę" ze zmarłym w 2005 roku mężem.
Pani Iwona zdradziła, że w jej życiu jest znacznie więcej łez szczęścia, niż smutku. Okazuje się, że nie tylko ze względu na sukcesy Roberta, ale i... nowego partnera.
Jestem bardzo zakochana, po 16 latach spotkałam fantastycznego człowieka. Ujął mnie tym, że choć wiedział, że jest taki piłkarz jak Robert Lewandowski, to nie miał pojęcia, gdzie gra - wypowiada się ciepło o nowym ukochanym, przybliżając, kim jest:
Jacek to artysta. Jest rzeźbiarzem, urządza ogrody, ma wiele pasji, ale nie ma wśród nich piłki nożnej. Dopiero przy mnie uczy się futbolu. Pomalutku poddaje się mojej fascynacji tym sportem, jednak świat nie kończy się na piłce. Fakt, że funkcjonuje w innych realiach, bardzo nam pomógł. Patrzył na mnie jak na Iwonę, a nie jak na mamę Roberta. Dlatego to zadziałało. Do tego czasu, kiedy zauważałam, że jestem postrzegana przez pryzmat syna, wycofywałam się. Teraz było inaczej - wyznaje ugodzona strzałą amora rodzicielka Lewego.
Lewandowska zdradziła też, jak długo jest zakochana.
Wszystko zaczęło się na początku września. Jacek prowadzi dom agroturystyczny, moja przyjaciółka siatkarka robiła tam imprezę urodzinową. On jako gospodarz nas przywitał, od razu coś poczuliśmy, wszystko szybko się potoczyło - ujawnia, nie mogąc się doczekać ich wspólnego dopingu na trybunach:
Bardzo bym chciała, aby świat znów się otworzył, abym mogła pojechać z Jackiem na mecz. Zawsze marzyłam, by z ukochanym mężczyzną dopingować Roberta w tych najważniejszych spotkaniach. Mam nadzieję, że wkrótce będzie to możliwe.
Myślicie, że Lewandowski zdążył już poznać ewentualnego przyszłego ojczyma?