Odkąd w 2016 roku wznowiono śledztwo w sprawie Tomasza Komendy, a dwa lata później go uniewinniono, mężczyzna regularnie jest bohaterem medialnych nagłówków, a jego historię zna niemal każdy Polak. Tomasz w wieku 23 lat został niesłusznie oskarżony o gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgorzaty K., a w konsekwencji skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Po latach wyszło na jaw, że w toku śledztwa dopuszczono się wielu zaniedbań, a wszelkie dowody wskazują za to, że Komenda bezpodstawnie został uznany za winnego i pełnił jedynie rolę kozła ofiarnego.
Nic więc dziwnego, że niesłusznie skazany przed laty Komenda domagał się od państwa wielomilionowego zadośćuczynienia i odszkodowania. W poniedziałek w końcu zapadł wyrok w sprawie. Sąd Okręgowy w Opolu wyliczył utracone przez Komendę lata życia na 12 milionów złotych zadośćuczynienia i 811 533 złotych odszkodowania.
Głos w sprawie zabrał nie tylko pracodawca Tomasza, Rafał Collins, stwierdzając gorzko, że "żadne pieniądze nie przywrócą utraconych lat", ale i mama mężczyzny.
Mimo że konto Komendy zostanie zasilone dużą kwotą pieniędzy, co z pewnością ułatwi mu życie na wolności, Teresa Klemańska ma pewne obawy. W rozmowie z Onetem powiedziała, że boi się, iż jej syn spotka na swojej drodze złych ludzi, przez których roztrwoni majątek. Wyznała, że już zdarza się, że otrzymuje telefony od osób, które chcą go wykorzystać:
Boję się, że pójdzie to w złą stronę, że je szybko roztrwoni, że będzie miał złych doradców albo że odbije mu palma. Ludzie już teraz dzwonią i proponują mu jakieś spółki, inwestycje. Chcą go wykorzystać. A on nie jest przygotowany na duże pieniądze - twierdzi Pani Teresa.
Kobieta zdradziła również, jaką radę dała synowi milionerowi:
Powiedziałam mu, żeby inwestował w mieszkania. Najwięcej w życiu, ile ja miałam, to 60 tysięcy. Dla mnie to była fortuna - ujawnia.
Myślicie, że Tomek posłucha się mamy?