Prawie trzy miesiące temu zmarła córeczka Pauliny Janowicz, 4-letnia Ola. Dziewczynka zmarła, bo nie dostała leku ratującego życie na czas. Czekała na leczenie na bazie medycznej marihuany, która wprawdzie jest legalna w Polsce, ale import leków może trwać nawet kilka miesięcy. Chorzy tych kilku miesięcy, jak Ola, mogą po prostu nie mieć. Zobacz: Matka 4-latki, która zmarła czekając na medyczną marihuanę: "Zostaliśmy oszukani. MOJE DZIECKO ZABILI POLITYCY"
Mama Oli opowiedziała nam o tym, jak teraz wygląda jej życie. Przyznaje, że cała rodzina jest pod opieką hospicjum. Opowiedziała także o spotkaniu z Filipem Chajzerem, który podobnie jak Paulina stracił dziecko.
Jest mało grup wsparcia w Polsce. Po śmierci Oli panicznie szukałam takich grup. Na Facebooku znalazłam kilka. Po śmierci Oli hospicjum dalej opiekuje się naszą rodziną. Przyjeżdża do nas pani psycholog. Próbuje nam to wyjaśnić. Żadnym rozwiązaniem nie jest psychoterapia, tudzież leczenie farmakologiczne. Na żałobę nie ma lekarstwa. Trzeba płakać. Z tym bólem będę żyła całe życie. Poznałam Filipa Chajzera, złożyłam mu kondolencje. Przyznał, że mało jest grup wsparcia. Ja ze śmiercią Oli się oswajałam w trakcie jej choroby, ale nie da się przygotować na śmierć dziecka.
Zobacz też: Chajzer o śmierci syna: "Trafiłem do grupy wsparcia, do rodziców dzieci, które zmarły na raka"