Mamed Khalidov przez długi czas był jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych zawodników MMA. Polski sportowiec czeczeńskiego pochodzenia udzielił jednak wywiadu, który nieco skomplikował jego relacje z fanami. Przyznał, że jest wyznawcą islamu.
_Jeżeli bycie radykalnym muzułmaninem oznacza przestrzeganie zasad religii i życie zgodnie z nimi, to ja jestem radykałem. Oczywiście, bywa trudno. Islam na przykład zabrania bicia po twarzy. Nie wolno wyrażać agresji i w ogóle bić ludzi. Z tym się rzeczywiście borykam. Więc jak walczę, to staram się nieagresywnie i omijać twarz. Jak kończę walkę, to nie biciem po głowie, tylko dźwigniami i duszeniami**. No, to nie jest bicie po głowie...**_
Przypomnijmy: Mamed Khalidov: "Islam zabrania agresji i bicia. Dlatego swoje walki kończę DUSZENIEM. To nie jest bicie po głowie"
W weekend z sukcesem zakończył kolejną walkę. Zwyciężył z Borysem Mańkowskim, ale to nie on został nagrodzony brawami. Publiczność wygwizdała Khalidova. Pod jego adresem rozległy się gwizdy i buczenie. Zmieszany opuścił ring. W rozmowie z WP przyznał, że mimo fali hejtu nie jest zawiedziony. Jego zdaniem hejterów jest znacznie mniej niż prawdziwych fanów.
Nie odebrano mi nic. Odezwała się po prostu garstka ludzi, która mnie nie lubi. Mieli okazję, pretekst sobie znaleźli, czepiali się wszystkiego. Tych fajnych ludzi jest o wiele więcej. Ten margines to niecały jeden procent.
Trzeba przyznać, że ten niecały jeden procent dosyć skutecznie zepsuł mu moment triumfu.