W ostatnich dniach Marcela Leszczak nie ma powodów do radości. Choć początkiem roku celebrytka ogłosiła całemu światu, że wraz z Michałem Koterskim stanęła na ślubnym kobiercu, to jednak kilka dni temu dobra passa została przerwana przez jej niefortunny wypadek. Już w poniedziałek w sieci pojawiły się zdjęcia 31-latki z ręką w gipsie, a teraz sama zainteresowana zdecydowała się na "kilka" słów dotyczących jej aktualnego stanu zdrowia.
Korzystając z okazji, że się dziś wyszykowałam i trochę podmalowałam a w najbliższym czasie to będzie bardzo rzadkie, chce się z wami podzielić wydarzeniem związanym z moją ręką, bo było to dla mnie ogromne przeżycie nawet jakkolwiek to zabrzmi - traumatyczne. Miałam straszne obawy, jak złamałam rękę, bo nie byłam w swoim państwie. Zawsze jest to ubezpieczenie i tak się mówi "żeby było" a tym razem bardzo się przydało, bo miałam zabieg nastawiania ręki w szpitalu - rozpoczęła na InstaStories.
ZOBACZ TAKŻE: Marcela Leszczak dalej relacjonuje ślub, chwaląc się przebiegiem nocy poślubnej. "Tak SKONSUMOWALIŚMY nasze małżeństwo" (FOTO)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcela Leszczak relacjonuje złamanie ręki
Jak przystało na pełnoetatową influencerkę, małżonka Michała Koterskiego postanowiła dość skrupulatnie zrelacjonować wydarzenia, które, jak zaznaczyła, miały miejsce w kraju muzułmańskim. Leszczak nie tylko opowiedziała, jak wyglądała droga z miejsca, gdzie złamała rękę do lokalnego szpitala, ale także nie oszczędziła swoim obserwatorom fizjologicznych szczegółów.
Jechałam z miejsca zdarzenia do szpitala cztery godziny. Jedną godzinę jechałam do szpitala, w którym nie przyjęto mnie, bo nie było miejsca, następnie trzy kolejne jechałam do kolejnego szpitala, w którym przyjęto mnie, czyli łącznie cztery godziny. Jest to kraj muzułmański. Po drodze chciało mi się bardzo siku. Kierowca razem z pielęgniarką nie chcieli się zatrzymać, bo powiedział, że żyje tu dużo muzułmanów, a to byłoby niedozwolone, więc wyczekaliśmy miejsca, gdzie był totalnie las, dżungla i dopiero się zatrzymaliśmy — relacjonowała.
Powiem wam, że w obcym kraju, żeby wytłumaczyć jakie leki biorę. Musiałam pokazać od lekarza zaświadczenie, że mogłam te leki ze sobą zabrać. Powiem wam, że to było takie przeżycie. Byłam zdruzgotana, po prostu zdruzgotana — stwierdziła.
Sporym zaskoczeniem okazał się jednak szpital, do którego trafiła Marcela Leszczak. Choć początkowo 31-lata miała spore obawy przed standardem lokalnych usług medycznych, te okazały się bezpodstawne. Dziś celebrytka nie ukrywa, że choć ze względu na niesprawność ręki musi borykać się problemami, które doskwierają jej w codziennych obowiązkach takich jak odkręcanie miodu, pasty czy kremów, to jednak cieszy się, że "wszystko się dobrze skończyło".