Marcelina Zawadzka została mamą w październiku ubiegłego roku. Wraz z partnerem Maxem Gloecknerem powitali na świecie syna Leonidasa. W najnowszym wydaniu programu "Halo, tu Polsat", gdzie otrzymała swój autorski cykl, otworzyła się na temat połogu, który okazał się dla niej wyjątkowo trudnym okresem.
Marcelina Zawadzka o problemach zdrowotnych syna. "Na pierwszej wizycie nie miał zgięcia kręgosłupa"
Wyzwania emocjonalne i fizyczne
Zawadzka przyznała, że pierwsze tygodnie po porodzie były dla niej bardzo wymagające. Choć zazwyczaj czerpie energię z kontaktów z ludźmi, w tym czasie zamknęła się w domu, unikając nawet rozmów telefonicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sytuacja była dla mnie bardzo wymagająca i mam wrażenie, że takie dwa tygodnie nie chciałam dzwonić do ludzi, do moich bliskich. To był dla mnie kłopot, zadzwonić i nie czułam się do końca chyba dobrze. Nie czułam się stabilnie przede wszystkim. Z tego, co słyszałam, to chyba mogłam mieć tego baby bluesa - przyznała Zawadzka.
Rola partnera w trudnych chwilach
Max Gloeckner, partner Zawadzkiej, podkreślił, jak ważne było dla niego wsparcie Marceliny w tym trudnym czasie.
Bardzo ciężko jest w pierwszych miesiącach po porodzie zajmować się dzieckiem, bo ono wtedy najbardziej potrzebuje bliskości mamy. Więc jedyną rzeczą, którą wtedy mogłem zrobić, to zadbać o swoją kobietę. Starałem się jak najbardziej opiekować Marceliną - wyznał Gloeckner.
Zawadzka, która zazwyczaj jest bardzo towarzyska, przyznała, że połóg był dla niej czasem izolacji.
Pierwsze dwa tygodnie miałam takie, że rzeczywiście nikt i nic. To było dla mnie też taką nowością. (...) Ja się tutaj rozgościłam. Wrosłam w kanapę. Chciałam tu zostać. Dla mnie to każde wyjście z domu przerastało mnie - podsumowała Zawadzka.