Marcelina Zawadzka długo szukała prawdziwej miłości, a jej życie uczuciowe było pełne rozczarowań. Kolejne jej związki, m.in. z Mikołajem Roznerskim, Leonardo Marquesem czy Rafałem Jonkiszem kończyły się rozstaniami. Tymczasem Marcelinie bardzo zależało na partnerze, z którym mogłaby wziąć ślub i stworzyć rodzinę.
Jakiś czas temu w życiu Zawadzkiej pojawił się niejaki Max Gloeckner, biznesmen z Niemiec zajmujący się sprzedażą biomagnetycznych bransoletek. Dzięki niemu Marcelina uwierzyła nie tylko w "wibracje kosmosu", ale też w miłość.
Pozwoliłam sobie na szczęście, pozwoliłam sobie się zakochać. Długie lata było tak, że to było dla mnie trudne. Wykonałam dużą pracę ze sobą, zrozumiałam wiele rzeczy, które robiłam źle i z jakich powodów się rozpadły relacje, które miałam.
Max wzmacnia we mnie te dobre cechy. Ja czasem nie doceniam siebie, a on potrafi mną potrząsnąć. Przy nim jestem w stanie medytować, czuję stabilizację. To jest pierwszy mężczyzna, który mu ufam - nie muszę się bać o żadne rzeczy, niczego udowadniać, sprawdzać... - mówiła jakiś czas temu celebrytka w rozmowie z naszym reporterem.
Związek Marceliny i Maxa wciąż się rozwija. Paparazzi wypatrzyli ich ostatnio pod ulubioną warszawską knajpą celebrytów. Zakochani opuścili lokal i przystanęli na chwilę, sprawdzając coś w telefonie. Oboje byli starannie wystylizowani.
Ładnie razem wyglądają?