Każdy, kto śledzi środowisko polskich twórców internetowych, na pewno spotkał się z określeniem, że "Marcin Dubiel jest niezniszczalny". Nie chodzi tu jednak o jego wygrane walki w oktagonie, a o to, że pomimo wielu dram i skandali nadal cieszy się popularnością i sympatią części widzów. Tak było przynajmniej jeszcze tydzień temu, zanim do sieci trafił filmik Sylwestra Wardęgi.
Samozwańczy szeryf polskiego YouTube'a przedstawił w nim niewygodne dla Dubiela historie. Jak twierdzi, Marcin, podobnie jak Stuu, miał nawiązywać podejrzane relacje z nieletnimi fankami. 27-letni youtuber odniósł się już do nagrania. Zachowanie Stuu potępił i odciął się od niego. Pozwał też Sylwka i zapowiedział walkę o swoje "dobre imię". Problem w tym, że sam zszargał je już dawno temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Afery Marcina Dubiela: pomoc pod publiczkę, zarzuty o rasizm i "pranki"
To nie pierwszy raz, kiedy Dubiel wrzucił emocjonalne oświadczenie w social mediach. Do tej pory jego skandale nie były co prawda tak poważne, ale trudno udawać zaskoczenie. Mówimy o człowieku, który zdobył popularność, wrzucając do sieci filmik, na którym dał bezdomnemu buty Kanye'go Westa i tysiąc złotych. Czy dla ubogiego była to realna pomoc? Nie. Czy Dubiel zaznał fejmu? Jak najbardziej.
Opisywana historia miała miejsce ponad 5 lat temu. Od tamtej pory Marcin Dubiel podpadał internautom wiele razy. Równie głośno było o jego podróży do Afryki. W 2019 r. wyjechał do Kenii, aby pomagać i promować zbiórkę pieniędzy na budowę szkoły dla dzieci. Cel jak najbardziej szczytny. Szkoda tylko, że o akcji zrobiło się głośno po tym, jak Dubiel wrzucił do sieci relację, na której śmiał się z nazwania czarnoskórego dziecka "skośnym murzynem"... Finalnie internauci nie poczuli się na tyle zmobilizowani, aby wpłacić milion złotych na budowę szkoły.
A pamiętacie, jak Marcin Dubiel, Lexy Chaplin i ich znajomy Adam Zaorski oszukali obserwatorów, że polecieli do Los Angeles? Przez kilka dni usilnie przekonywali, że są za oceanem, choć szczegóły na ich relacjach sugerowały, że w rzeczywistości nie wyjechali nawet z Warszawy. "Prank" spalił sam "niezniszczalny" Dubiel. Został bowiem zauważony przez dziennikarkę "Kozaczka", kiedy wieczorową porą beztrosko przechadzał się ulicami stolicy - oczywiście Polski.
Czy tak kończy się Marcin Dubiel?
W tzw. międzyczasie Dubiel borykał się też z kryzysami typowymi dla influencerów. Reklamował na przykład luksusowe zegarki, które okazały się podróbkami z Chin. Oj tam, oj tam. Kto to dziś pamięta?
Niepokojące jest to, że przez cały ten czas Marcin Dubiel zyskiwał na popularności, a jego zasięgi rosły. Nie jest tajemnicą, że dla wielu nieletnich to właśnie influencerzy są wzorem do naśladowania. Skoro mają zły wpływ (z ang. "influence"), to może najwyższy czas zmienić profesję? Taki krok wymaga jednak dojrzałości i odpowiedzialności. Ups...