Wciąż nie milkną echa skandalu, który jesienią ubiegłego roku wstrząsnął polskim internetem. W przestrzeni publicznej pojawiły się nazwiska obserwowanych przez miliony youtuberów, którzy w oburzający sposób żerowali na łatwowierności swoich małoletnich fanek, wysyłając do nich wiadomości o dwuznacznej treści. Jedną z osób maczających palce w tym niepokojącym procederze był Marcin Dubiel.
Niedawny idol wielu nastolatków szybko przystąpił do walki o odzyskanie utraconego zaufania. Zdesperowany 27-latek nie miał oporów przed wykorzystaniem wizerunku najbliższych w celu uwiarygodnienia swojego przekazu. Kiedy jego daremne próby nie zaowocowały, sprawnie zmienił strategię, zapowiadając rozwiązanie swoich problemów na drodze sądowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Dubiel ogłosił powrót do mediów
Wielu obserwatorów afery Pandora Gate żywiło nadzieję, że odkrycie mrocznej przeszłości topowych influencerów w Polsce raz na zawsze oczyści internet ze szkodliwych treści. Nic bardziej mylnego. Marcin Dubiel uznał, że minęło już wystarczająco dużo czasu od publikacji jego ostatniego nagrania na YouTube.
Kilka dni temu do sieci trafił materiał upamiętniający jego rocznicę pobytu na kenijskim safari. Tym samym powrócił do afrykańskiego kraju, w którym przed laty szydził z wyglądu mieszkającego tam bezbronnego chłopca. Nie wiadomo, czy bardziej żenujące było śmianie się do rozpuku z tekstu jego kolegi o "starym, skośnym Murzynie", czy zamieszczony dziś przez niego obszerny post na Instagramie.
Ostatnie lata pozwoliły mi uwierzyć, że bardzo stabilnie stoję na nogach i wszystko mam pod kontrolą. Jeden dzień wystarczył jednak, by pokazać mi, jak bardzo złudna była wiara w to, że mogę wszystko kontrolować - napisał w nawiązaniu do opublikowanego pół roku temu filmiku Sylwestra Wardęgi, który zapoczątkował całą aferę.
W dalszej części wpisu zrobiło się jeszcze bardziej ckliwie. Przed przeczytaniem zaopatrzcie się lepiej w paczkę chusteczek.
Był moment, kiedy chciałem odrzucić wszystko, co do tej pory zbudowałem. Zrzec się sławy, bo to kula u nogi. Zniknąć z życia publicznego i uciec od ciągłej krytyki. Ucieczka jednak nie jest odpowiedzią. Dzisiaj, po prawie pół roku introspekcji i szukania wewnętrznej siły jestem gotów, by znowu wkroczyć do świata mediów. Nie będzie to łatwe. Wiem, że masę ludzi będzie próbowało podcinać mi skrzydła, ale jestem również pewien, że moja prawda i moje przesłanie są silniejsze niż jakiekolwiek przeszkody. Wrócę do dzielenia się z Wami tym, co kocham, z nową siłą i perspektywą. (...) Do tych, którzy wciąż wierzą i wspierają - dziękuję Wam z głębi serca. Widzę wasze wiadomości, czytałem wasze listy. Potrzebowałem po prostu czasu dla siebie - wytłumaczył Marcin Dubiel.
Jak się okazało, grono tych osób znacząco się uszczupliło. Dobitnie świadczą o tym liczne negatywne komentarze pod jego najnowszym, jakże nastrojowym zdjęciem.
Stary, ale nie wracaj już do neta, miej swoją godność; Ten opis to nic innego niż wybielanie wizerunku; Skończ tę szopkę po raz kolejny; Spie**alaj kasztanie, nawet nie chce mi się czytać tego twojego szczekania - ostro zareagowali internauci.
Niektórzy komentujący przypisywali autorowi wpisu nawiązanie do dzisiejszego Prima Aprilis. Myślicie, że to faktycznie jego nowy prank?