W miniony piątek show biznesem wstrząsnęła wieść o rozstaniu Katarzyny Cichopek i Marcina Hakiela. Para, która uchodziła za wzorową, zaskoczyła opinię publiczną, zamieszczając w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym oznajmili, że to koniec ich 14-letniego małżeństwa.
Wielu Polaków myśli zapewne, że Kasia i Marcin są ze sobą niemal od zawsze, gdyż funkcjonują w przestrzeni publicznej jako para już od 17 lat, a ich miłość rodziła się na oczach widzów w "Tańcu z gwiazdami". Nic bardziej mylnego. Zanim zwinny tancerz zawrócił serialowej Kindze Zduńskiej w głowie, aktorka spotykała się z niejakim Mateuszem.
Mężczyzna był podobno jej pierwszą miłością. Ich rodzice przyjaźnili się ze sobą, dlatego młodziutka aktorka i wspomniany Mateusz znali się od lat. Uczucie zrodziło się jednak dopiero po pewnym czasie, gdy odświeżyli znajomość.
Jak opisywała przed laty "Rewia", Katarzyna i Mateusz spędzali ze sobą sporo czasu, szczególnie w wakacje, ponieważ ówczesny chłopak aktorki na co dzień studiował w Wiedniu architekturę. Niestety, po wspólnych wakacjach chłopak musiał wrócić do Austrii. Mimo dzielącej ich odległości zdecydowali się spróbować kontynuować relację.
Mam chłopaka. Widzimy się dwa, trzy razy w miesiącu, codziennie do siebie dzwonimy. Fajnie, że wymyślono internet - mówiła przed laty zakochana celebrytka.
Co więcej, para miała względem siebie całkiem poważne plany, a Cichopek rozważała nawet przeprowadzkę za granicę.
Już myślę o przyszłości, zbieram pieniądze na mieszkanie. Mateusz o tym nie myśli, ale to wynika z różnicy kulturowej. Na zachodzie Europy prawdziwa dorosłość rozpoczyna się dopiero po zakończeniu studiów - zdradziła w jednym z wywiadów.
Ostatecznie Kasia nie zdecydowała się zrezygnować z pracy na planie "M jak miłość" i nigdy nie wyjechała do Austrii. Związek rozszedł się więc po kościach, a plotki głoszą, że rozstanie z Mateuszem nie przebiegło w pokojowej atmosferze.
W najnowszym odcinku Pudelek Podcast zdradzimy kulisy starcia Królikowskiego z reporterem Pudelka oraz opowiemy o tym, kogo nie lubią Polacy. Wyjaśniamy też, dlaczego wyłączyliśmy komentarze pod artykułami o sytuacji w Ukrainie.