Wokół Heleny Englert zrobiło się ostatnio głośno. Wszystko za sprawą zakończenia kariery jej ojca jako dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie, gdzie jego ostatnim spektaklem będzie "Hamlet". Jan Englert obsadził w nim nie tylko swoją córkę, ale i żonę - Beatę Ścibakówną. W związku z tym zarzuca się mu nepotyzm, a mocno oberwała szczególnie młoda aktorka. Część internautów uważa, że w tej branży nie powinno się faworyzować swoich krewnych.
Z kolei osoby ze środowiska artystycznego zwracają uwagę na talent aktorski Heleny Englert i skłaniają do patrzenia na sytuację z szerszej perspektywy artystycznej. Argumentowano, że krytyka jest nieuzasadniona, a młoda aktorka w pełni zasługiwała na swoją rolę. Głos w sprawie zabrał Marcin Meller.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marin Meller staje w obronie Heleny Englert
Marcin Meller w rozmowie z serwisem Jastrząb Post wyznał, że już od dawna śledzi karierę Heleny Englert. Uważa, że jest bardzo utalentowaną, młodą aktorką. Z uwagi na popularność swoich rodziców niestety już zawsze będzie sobie musiała radzić z docinkami związanymi z tym, że zawdzięcza im swoje sukcesy zawodowe.
Zrobiła świetne wrażenie i to dużo wcześniej, dlatego że pierwszy raz zaprosiłem ją do siebie do programu bodaj rok wcześniej. (...) Jest w skomplikowanej sytuacji, bo zawsze będzie zbierać za to, że jest córką swojego ojca i matki, w związku z czym musi mieć oczy dookoła głowy. Podziwiam ją za to, jak sobie z tym radzi, jak w bardzo przemyślany sposób mówi to, co mówi. Poza tym jest świetną aktorką i pięknie mówi po polsku - mówił Marcin Meller w rozmowie z serwisem Jastrząb Post.
Dziennikarz zwraca uwagę na to, że w show-biznesie było już wiele artystycznych rodzin, w których dzieci szły w ślady swoich rodziców.
Uważam, że ten skład aktorski jeszcze przyciągnie więcej widzów, niż by było normalnie. (...) Uwielbiam takie sytuacje jako widz, kiedy są jakieś klany aktorskie i następne pokolenie wchodzi do akcji. Był Edward Lubaszenko, potem Olaf Lubaszenko; był ojciec Douglas, później syn Douglas...
Meller uważa, że komentarze dotyczące nepotyzmu w kontekście roli Heleny Englert w "Hamlecie" są zbędne. Jego zdaniem zakończenie kariery przez Jana Englerta spektaklem, w którym zagra jego córka, jest piękne w kontekście artystycznym.
Trzeba mieć w sobie strasznie dużo żółci i toksyn, żeby nie widzieć tego wspaniałego, artystycznego kontekstu, że oto wielki aktor, wielki reżyser, twórca żegna się ze sceną i w tym ostatnim przedstawieniu gra jego młoda córka, wyjątkowo utalentowana aktorka. (...) Mam wrażenie, że niektórym ludziom się po prostu nudzi i muszą utoczyć sobie trochę toksyn.
