Wciąż nie milkną echa po "Sylwestrze Marzeń" z TVP. Zdecydowanie najgłośniej jest o występie głównej gwiazdy wieczoru - Black Eyed Peas. Członkowie zespołu wystąpili na zakopiańskiej scenie w tęczowych opaskach, które okazały się swego rodzaju manifestem i wyrazem wsparcia dla społeczności LGBT+. Widzowie od razu zauważyli, że jest to pstryczek w kierunku Telewizji Polskiej. Jednak zupełnie inaczej sytuację tę skomentował prowadzący koncert Tomasz Kammel.
Prezenter, podsumowując pierwszy występ zespołu, zapewnił publiczność i widzów TVP, że każdy element ich show był dokładnie zaplanowany.
I żeby ukrócić wszelkie spekulacje, wszystko było tak, jak umówione - na najwyższym poziomie włącznie z każdym elementem stroju! - przekonywał ze sceny Kammel.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie wszyscy internauci uwierzyli w słowa Tomasza Kammela i ochoczo dopytywali dziennikarza o szczegóły. Ten jednak uparcie bronił swoich słów, twierdząc, że "nie kłamie w takich sprawach". Dodał przy okazji, że nawet przemówienie lidera Black Eyed Peas, w którym zwracał się do "doświadczających nienawiści osób pochodzenia żydowskiego, afrykańskiego i osób LGBT+", również było wcześniej uzgodnione z produkcją.
Do zapewnień Tomasza "obrońcy prawdy" Kammela odniósł się także w zabawny sposób Marcin Prokop. Dziennikarz i prezenter związany ze stacją TVN opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym siedzi na motocyklu w różowym garniturze. Fotografię opatrzył słynnym cytatem, który na zakopiańskiej scenie wygłosił Kammel. Od siebie Prokop dodał jedynie wymowny hasztag.
Żeby ukrócić wszelkie spekulacje, wszystko było umówione na najwyższym poziomie, włącznie z każdym elementem stroju. #takbyłoniezmyślam - napisał Marcin Prokop, wbijając szpilkę Tomaszowi Kammelowi.