Marcin Tyszka dotąd gościł na łamach kolorowej prasy głównie w związku z posadą jurora w Top Model. "Znakomity fotograf", jak zwykła go przedstawiać Joanna Krupa w programie, od lat miał jednak chętkę na popularność, czego efektem był swego czasu m.in. "arcyzabawny" program Woli i Tysio. Dziś Tyszka dużo chętniej udziela się na Instagramie.
Zobacz też: Marcin Tyszka ogłasza pożegnanie z majonezem: "Można się SPASZTECIĆ w parę tygodni"
Większe zaangażowanie Marcina Tyszki w rozwijanie swojego konta na Instagramie dało mu też szansę na częstsze komentowanie otaczającej go rzeczywistości. Co prawda jego relacje nie budzą tak dużych emocji, jak niektóre wypowiedzi w Top Model, ale tym razem stało się inaczej. Wszystko za sprawą jego wizyty w kościele, z której musiał zdać relację swoim obserwującym.
Na jego Instastories pojawiło się zdjęcie, na którym Tyszka uwiecznił elektroniczną tacę w jednej ze świątyni. Jak sam twierdzi, zniesmaczyły go proponowane kwoty, które wierni mogli wpłacać w ramach ofiary na kościół i klasztor. Oprócz najniższej kwoty, czyli w tym przypadku 5 złotych, pojawiły się też opcje wpłaty 100 czy 200 złotych, co najwyraźniej go rozsierdziło.
Byłem na prywatnym, zamkniętym nabożeństwie. Trudno pominąć te świecące automaty przy wejściu. Każdy ma prawo wydawać pieniądze, gdzie chce, ale ja czuję mega zgrzyt - napisał niezadowolony.
Jednocześnie Tyszka jako przykład podał Małgorzatę Kożuchowską, która niedawno zachęcała do przekazania na pewien szczytny cel symbolicznej złotówki. Jak sam przyznaje, widok maszyny przy wejściu i opcjonalnych kwot był dla niego tak trudny do zniesienia, że chodził mu po głowie przez cały dzień.
Znajomi zbierają po złotówce... Tutaj idą konkretniej... Minął cały dzień, a mam tę maszynę przed oczami - napisał, wzmacniając swój przekaz stosownym emoji.
Zgadzacie się z jego oburzeniem?