Marcjanna Lelek zaistniała w mediach dzięki roli Natalki w serialu M jak miłość, gdzie zadebiutowała w wieku ośmiu lat. Obecnie Lelek przyznaje, że zdecydowanie pewniej czuje się po drugiej stronie kamery i dlatego zdecydowała się studiować reżyserię w Łodzi. Niedawno aktorka dokonała coming outu na Instagramie i napisała, że od pewnego czasu jest w szczęśliwym związku z dziewczyną. W rozmowie z cozatydzien.pl zdradziła nieco więcej na temat decyzji o podzieleniu się ze światem tą wiadomością.
Zobacz też: Marcjanna Lelek odsłania kulisy nowego związku: "Chodzę z moją DZIEWCZYNĄ ZA RĘKĘ po ulicy"
W pewnym sensie wystawiłam się na krytykę, ale co mi po niej, jeśli nie znam tych osób, a mam wsparcie od moich bliskich. Nie musiałam się przełamywać, aby to zrobić. Nie wymagało to ode mnie dużej odwagi. Jeżeli otrzymujemy wsparcie w naszym najbliższym otoczeniu, to nic nie jest takie straszne. Pomyślałam, że mam ogromne szczęście, że żyję w takim tolerancyjnym środowisku, że moja rodzina jest bardzo akceptująca. Nie usłyszałyśmy bezpośrednio jeszcze żadnego złego komentarza - wyznała.
Lelek podkreśliła, że jej partnerce zależy na zachowaniu prywatności i całe medialne zamieszanie było dla niej trochę kłopotliwe.
Ona nie jest osobą medialną i bardzo chce, aby tak pozostało. Z tego powodu było jej trochę trudniej. Dla niej to jest coś zupełnie nowego. Rozmawiałyśmy o tym i myślę, że rozumie, dlaczego chciałam to zrobić - zdradziła Marcjanna.
Aktorka została też poproszona o porównanie obecnego związku z dziewczyną z tymi wcześniejszymi z mężczyznami. Przy okazji wspomniała o swoim eks...
Tak naprawdę nie widzę różnicy. Nie mogłabym tego generalizować. Mój poprzedni chłopak, z którym byłam dwa lata, jest fantastycznym człowiekiem i bardzo wrażliwą osobą, delikatną, więc nie mogłabym powiedzieć, że teraz moja partnerka jest wrażliwsza. Jak to jest z dziewczyną? Mogę powiedzieć, jak to jest być z tą konkretną osobą. Tak naprawdę różnic między dziewczynami i chłopakami nie ma. Wszystko zależy od osoby.
Wkurzają mnie określenia, że coś jest męskie albo kobiece. Staram się z tym walczyć. W związkach są cechy, które z jakiegoś powodu przypisuje się kobietom, a inne mężczyznom. Ktoś napisał mi na Instagramie, że teraz jedna z nas musi być bardziej mężczyzną. I to było tak absurdalne… Takie myślenie krzywdzi też heteroseksualne pary. Przecież może być tak, że kobieta czuje się lepiej w roli szefa, ogarnia dużo rzeczy, organizuje życie, a mężczyzna jest np. wrażliwym artystą. Chciałabym, żeby taki podział na męskie i kobiece się skończył - dodała Lelek.