Marek Kondrat do dziś pozostaje jednym z popularniejszych polskich aktorów, mimo że na deskach teatralnych czy wielkim ekranie nie widzieliśmy go od lat. Jego artystyczna spuścizna jest jednak na tyle imponująca, że pozostała w pamięci kinomaniaków. 72-latek porzucił swój fach na rzecz kariery przedsiębiorcy. Sporo czasu poświęcił też życiu rodzinnemu, które dla niektórych wciąż wydaje się kontrowersyjne. Kondrat od jakiegoś czasu układa sobie życie u boku młodszej o 39 lat Antoniny Turnau.
Zakochani, mimo sporej różnicy wieku, postanowili w 2015 stanąć na ślubnym kobiercu. Trzy lata później Marek i Antonina powitali na świecie córeczkę Helenę. Na przekór osobom, które nie wierzyły w miłość tej dwójki, Kondrat i Turnau zdają się być wyjątkowo szczęśliwi, o czym aktor opowiedział nieco na łamach "Polityki". Poruszył m.in. temat hiszpańskiej willi, w której chciał na stałe zamieszkać z rodziną. Decyzja o jej lokalizacji, podobnie, jak ta o rozpoczęciu biznesu winiarskiego, miała wziąć się "z zachwytu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akurat Hiszpania wzięła się z tego samego, co biznes: z fascynacji. To jest czysty zachwyt. Podobna energia, jaką czuje aktor. Zachwyt widokiem, na oglądanie którego człowiek nagle znajduje czas pod wpływem innej, niespiesznej kultury (...). Potrzebuję tego zachwytu, być może z tego powodu najpierw zostałem aktorem. Okazało się, że podobną energię co w aktorstwie mogę znaleźć, zajmując się winem, z tą różnicą, że nie ma efektu przekłutego balonika - tłumaczy na łamach "Polityki".
Kondrat zachwycał się także faktem, że może wciąż ryzykować i prowadzić swój biznes oraz życie tak, jak tego chce. Wyznał jednak, że pewnym ograniczeniem staje się wiek, który np. nie pozwala na tak częste podróże. Ich zmniejszoną częstotliwość miał rekompensować hiszpański dom.
Męczy mnie wiek. Już mam mniej motywacji, by podróżować po świecie. Mój hiszpański dom miał być na beztroską starość. Pojechałem w to miejsce ze swoim byłym partnerem biznesowym i miałem pragnienie, przeczucie raju, wyobrażając sobie nadchodzący wiek stary, a nie ma lepszego miejsca na ziemi, żeby tam dożyć. Zresztą ja zawsze byłem stary, chyba już jako dziecko, i tym więcej sobie obiecywałem po tym etapie w życiu. Paradoks polega na tym, że projekt domu narysowała moja młoda żona. Niespodziewanie dla siebie znów wystawiłem stopę na nieznany ląd. Miejscowy architekt przetworzył rysunki na projekt i tak, po sześciu latach od zakupu ziemi, mogliśmy wstawić meble. Tam urodziła się nasza córka - wspomina aktor.
Niestety okazało się, że rajskie okoliczności towarzyszą Markowi tylko okazjonalnie. Wszystko ze względu na 5-letnią Helenkę.
Dziecko, które dziś rozdaje karty, trzyma nas w Polsce. Helenka ma swoje zajęcia, które coraz bardziej się rozrastają. Bywamy więc w naszym domu dwa razy w roku, na tyle rzadko, że chyba trzeba będzie go sprzedać. Ale ja do murów się nie przywiązuję - zaznacza. (...) W Hiszpanii mieszkamy w fantastycznym, pięknym miejscu pod górami, ale na kompletnym zadupiu. Żeby Helenę wozić do przedszkola, potrzebowałem godziny w jedną stronę. A nie planowałem spędzić życia w samochodzie. Ale to wszystko nie wiąże się z dalszą przyszłością Helenki. Będziemy tam, gdzie będzie warto mieszkać - zdradza Kondrat w rozmowie z Martyną Bundą.
Kondrat nie szczędził słów zachwytu pod adresem swojej "młodej żony" (tak konsekwentnie nazywa Antoninę w wywiadzie), która wyrosła z zupełnie innego pokolenia niż on.
Obserwując, jak ona wychowuje Helenkę, zachwycam się: Jezu, to niesamowite, że ktoś trzydziestoletni ma taką świadomość. Ile cierpliwości, ile tolerancji. Jak ona buduje wolność naszej córki, jak uczy ją być wolnym człowiekiem! W moim pokoleniu, dzieci z "Domów wariatów", to nie byłoby możliwe - wyjawia.
Doświadczony aktor, który jest niezwykle zajętym człowiekiem, został zapytany również o to, czy bywa w teatrze. Jego odpowiedź była dość zaskakująca.
Nie bywam. W kinie też rzadko. Z tego rodzaju kultury zostały mi tylko książki. Tak, jestem w tym sensie troglodytą. Czy to strata? W moim wypadku raczej zmęczenie materiału. Triger. Coś, co mnie cofa w miejsce w życiu, w którym było bardzo trudno. A może wręcz do domu rodzinnego. Jako dziecko napatrzyłem się na tę energię spalania, która wyniszczała mi ojca. Wciąż nie dość wielkiego aktora. Tak więc nie bywam już w teatrze. Co nie znaczy, że nie przeczytam w gazecie porządnej publicystyki albo nie sięgnę po książkę, która liczy więcej niż tysiąc stron - zaznaczył Kondrat.