Przez ponad 70 (!) lat kariery w branży filmowej Marek Kondrat doczekał się statusu ikony polskiego kina. W 2010 roku zdobywca wielu prestiżowych nagród zdecydował się porzucić aktorstwo na rzecz kariery przedsiębiorcy i od tamtej pory wiedzie życie z dala od od świateł reflektorów, większość swojego czasu poświęcając młodszej od siebie o 39 lat żonie Antoninie Turnau i ich 5-letniej córce Helence. Niegdysiejszy amant spełnia się też jako autor książek (ma na koncie trzy tytuły) oraz, przede wszystkim, właściciel winiarskiego biznesu, osiadając na późne lata w Hiszpanii.
Marek Kondrat szczerze o swoim wieku. Poruszył też temat rodziny
18 października przypadają urodziny jednego z najznamienitszych aktorów w historii polskiej kinematografii. Ojciec trójki dzieci skończył właśnie 73 lata. Z wiekiem gwiazdor zrobił się jeszcze mniej wylewny niż kiedyś, pilnie strzegąc swojej prywatności przed dociekliwymi reporterami. Ku powszechnemu zdziwieniu, kilka miesięcy temu biznesmen zgodził się zrobić mały wyjątek dla magazynu "Polityka" i opowiedział nieco o sobie w szczerym wywiadzie, poruszając m.in. temat hiszpańskiej willi, w której chciał na stałe zamieszkać z rodziną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Akurat Hiszpania wzięła się z tego samego, co biznes: z fascynacji - przyznał aktor. To jest czysty zachwyt. Podobna energia, jaką czuje aktor. Zachwyt widokiem, na oglądanie którego człowiek nagle znajduje czas pod wpływem innej, niespiesznej kultury (...). Potrzebuję tego zachwytu, być może z tego powodu najpierw zostałem aktorem. Okazało się, że podobną energię co w aktorstwie mogę znaleźć, zajmując się winem, z tą różnicą, że nie ma efektu przekłutego balonika.
Aktor poruszył też wątek nieubłaganego upływu czasu, z którego sideł usiłuje się wymknąć. W podeszłym wieku da się odczuć, jak ograniczenia mocno wpływają na styl życia. Przykładem są podróże, których częstotliwość Marek musiał znacznie ograniczyć. Deficyt wojaży rekompensować miał mu hiszpański dom.
Męczy mnie wiek - przyznał. Już mam mniej motywacji, by podróżować po świecie. Mój hiszpański dom miał być na beztroską starość. Pojechałem w to miejsce ze swoim byłym partnerem biznesowym i miałem pragnienie, przeczucie raju, wyobrażając sobie nadchodzący wiek stary, a nie ma lepszego miejsca na ziemi, żeby tam dożyć. Zresztą ja zawsze byłem stary, chyba już jako dziecko, i tym więcej sobie obiecywałem po tym etapie w życiu. Paradoks polega na tym, że projekt domu narysowała moja młoda żona. Niespodziewanie dla siebie znów wystawiłem stopę na nieznany ląd. Miejscowy architekt przetworzył rysunki na projekt i tak, po sześciu latach od zakupu ziemi, mogliśmy wstawić meble. Tam urodziła się nasza córka.
Aktor wciąż dzieli życie między Hiszpanią a Polską, gdzie jest jego przedsiębiorstwo. W ogólnym rozrachunku 73-latek i jego rodzina bywają w willi kilka razy do roku, czyli znacznie mniej, niż by sobie tego życzyli. Wszystko ze względu na córkę.
Dziecko, które dziś rozdaje karty, trzyma nas w Polsce. Helenka ma swoje zajęcia, które coraz bardziej się rozrastają. Bywamy więc w naszym domu dwa razy w roku, na tyle rzadko, że chyba trzeba będzie go sprzedać. Ale ja do murów się nie przywiązuję - zaznacza. (...) W Hiszpanii mieszkamy w fantastycznym, pięknym miejscu pod górami, ale na kompletnym zadupiu. Żeby Helenę wozić do przedszkola, potrzebowałem godziny w jedną stronę. A nie planowałem spędzić życia w samochodzie. Ale to wszystko nie wiąże się z dalszą przyszłością Helenki. Będziemy tam, gdzie będzie warto mieszkać.
Kondrat miał też wiele dobrego do powiedzenia na temat swojej znacznie młodszej od siebie lubej. Odnosząc się do swojego małżeństwa biznesmen mówił o swojej małżonce w samych superlatywach. Marek zwrócił też uwagę na różnice pokoleniowe między nimi.
Obserwując, jak ona wychowuje Helenkę, zachwycam się: Jezu, to niesamowite, że ktoś trzydziestoletni ma taką świadomość - stwierdził. Ile cierpliwości, ile tolerancji. Jak ona buduje wolność naszej córki, jak uczy ją być wolnym człowiekiem! W moim pokoleniu, dzieci z "Domów wariatów", to nie byłoby możliwe.
Uznany aktor, który jest niezwykle zajętym człowiekiem, został zapytany również o to, czy bywa w teatrze. Jego odpowiedź była dość zaskakująca.
Nie bywam - odparł. W kinie też rzadko. Z tego rodzaju kultury zostały mi tylko książki. Tak, jestem w tym sensie troglodytą. Czy to strata? W moim wypadku raczej zmęczenie materiału. Triger. Coś, co mnie cofa w miejsce w życiu, w którym było bardzo trudno. A może wręcz do domu rodzinnego. Jako dziecko napatrzyłem się na tę energię spalania, która wyniszczała mi ojca. Wciąż nie dość wielkiego aktora. Tak więc nie bywam już w teatrze. Co nie znaczy, że nie przeczytam w gazecie porządnej publicystyki albo nie sięgnę po książkę, która liczy więcej niż tysiąc stron.