W połowie maja całą Polską wstrząsnęła kolejna afera w publicznych mediach. Tym razem dramat rozegrał się w 3. programie Polskiego Radia, od lat uznawanym za kuźnię i promotora najlepszej polskiej muzyki. Afera dotyczyła anulowania jednego z zestawień słynnej Listy Przebojów prowadzonej przez Marka Niedźwieckiego.
Zdaniem władz radia miało dojść do manipulowania wynikami, ale według innych chodziło o to, by uniemożliwić zajęcie pierwszego miejsca wymierzonej w prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego piosence Kazika.
Niedźwiecki, po zdjęciu zestawienia ze strony internetowej radia, zdecydował się odejść z rozgłośni, zapowiadając jednocześnie, że będzie walczył z publikacji sugerującymi, że ręcznie manipulował wynikami listy, przyjmując za to pieniądze.
Takie ataki na słynnego radiowca przeprowadzili między innymi pracownicy portalu TVP.Info, internetowej odnogi należącego do publicznego nadawcy kanału informacyjnego. Marek Niedźwiecki, nie mając wyboru, postanowił pozwać wydawców serwisu, a także swojego byłego pracodawcę:
Teraz okazało się, że były prowadzący trójkowej Listy Przebojów miał ku temu słuszne powody. Jak donosi bowiem branżowy magazyn Press, sąd nakazał natychmiastowe usunięcie ze strony atakujących Niedźwieckiego materiałów:
TVP na swoich stronach internetowych opublikowała sześć artykułów, które zarzucają mojemu klientowi manipulacje przy wynikach Listy, a także przyjmowanie korzyści w przeszłości - powiedział w rozmowie z magazynem mec. Maciej Ślusarek, reprezentujący Marka Niedźwieckiego w sądzie. Nakazał usunięcie spornych materiałów już teraz, co oznacza, że roszczenie jest wstępnie uznane za uzasadnione. TVP została zobowiązana do usunięcia tych artykułów ze swoich stron.
Marek Niedźwiecki pracował w radiowej Trójce prawie 40 lat. Po tym, jak ogłosił swoje odejście, oficjalnie przeprosił go nowy dyrektor stacji, ale to nie przekonało radiowca do powrotu. Dziwicie mu się?