Jeszcze do niedawna Margaret była znana głównie jako naczelny polski produkt eksportowy z gatunku muzyki pop. Przed paroma laty artystka bardzo odmieniła jednak swoje codzienne życie. Porzuciła miasto na rzecz wsi, wróciła do natury, nawet ślub z muzykiem KaCeZetem wzięła w buszu przy ceremonii ayahuaski. Ale dopiero teraz Margaret, a właściwie Małgorzata Jamroży, podzieliła się ze światem wstrząsającą historią, o której nie mówiła nigdy wcześniej. Jak się bowiem okazuje, wiele jej życiowych decyzji było determinowanych straszliwym koszmarem z dzieciństwa.
Zobacz: Zirytowana Margaret reaguje na głosy fanów zaniepokojonych jej wyglądem: "W tym jest DUŻO AGRESJI"
Na łamach "Wysokich Obcasów" ukazał się właśnie fragment książki Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm Karoliny Sulej (możecie ją kojarzyć m.in. z Barłogu Literackiego). W szczerej rozmowie z dziennikarką Margaret wyjawiła, że była ofiarą przemocy seksualnej.
Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka - przyznaje bez ogródek piosenkarka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Margaret miała jeszcze bardziej otworzyć się na temat tamtego zajścia, jednak jej słowa nie znalazły się już w finalnej wersji wywiadu. Zdaniem autorki były one "zbyt bolesne i osobiste".
To właśnie ponoć trauma miała sprawić, że Margaret jeszcze jako młoda dziewczyna rzuciła się w wir pracy. Robiła wszystko, aby nie mieć zbyt wiele wolnego czasu, zająć głowę doskonaleniem warsztatu i budowaniem kariery. Dziś piosenkarka stwierdza, że dopiero niedawno uwolniła się od tego wszystkiego, ponieważ była w stanie wybaczyć oprawcy. Przyczyn tragedii dopatruje się teraz w skomplikowanej historii naszego kraju oraz panującej po dziś dzień społecznej frustracji.
My, Polacy, doświadczeni wojnami, kryzysami, nie mieliśmy momentu w historii, w którym mogliśmy się poukładać z traumami. A jak nie masz uleczonego bólu, zadajesz ból innym. To, że coś takiego mogło mi się przydarzyć, jest efektem patologicznych sytuacji, które narastały przez generacje.
Niestety Margaret nie była zawsze w stanie zdobyć się na takie przemyślenia. Gdy otworzyły się przed nią wrota do wielkiej kariery, była ponoć w fatalnym stanie.
Kiedy na rynku ukazywał się mój pierwszy singiel "Thank you very much", byłam na lekach i miałam za sobą próbę samobójczą. A tu przychodzą panowie i mówią: zostaw to, robimy karierę. Jak mogłam odmówić? Wybrałam życie.
Jamroży przytacza też historię pewnej dziewczyny, której mogła wysłuchać w trakcie warsztatów muzycznych przy ognisku. Dziewczyna opowiedziała o swoich zmaganiach z chorobą nowotworową. Wszyscy zebrani okazali jej współczucie. Margaret poczuła zazdrość. Stwierdziła, że wolałaby chorować w ten sposób, niż mierzyć się z tym, co jej się przytrafiło.
To moje najczarniejsze wspomnienie. Zazdrościłam komuś, że ma raka. To mnie bardzo uderzyło. Po tym wydarzeniu po raz kolejny zaczęłam szukać pomocy specjalisty.
Na szczęście piosenkarka pokonała już demony przeszłości. Jak sama deklaruje, pragnie cieszyć się seksem, gdyż nie chce dać satysfakcji osobie, która skrzywdziła ją w dzieciństwie.