Maria Andrejczyk to bez wątpienia jedna z najważniejszych postaci polskiej lekkoatletyki, której determinacja i wytrwałość przyczyniły się do wielu sukcesów na arenie międzynarodowej. W eliminacjach rzutu oszczepem na trwających właśnie igrzyskach olimpijskich w Paryżu nie miała sobie równych. Jeśli utrzyma taką formę do finału, będziemy mogli pochwalić się kolejnym medalem.
Pomimo licznych sukcesów, Andrejczyk musiała stawić czoła nie tylko wyzwaniom sportowym, ale także poważnym komplikacjom zdrowotnym. W październiku 2018 roku wykryto u niej niezłośliwy nowotwór w okolicach zatok, który trzeba było usunąć operacyjnie. Diagnoza była trudna do zidentyfikowania, ponieważ nowotwory tego typu przeważnie nie dają od razu charakterystycznych objawów, co często opóźnia prawidłowe rozpoznanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andrejczyk miała takie objawy jak ból głowy i chroniczne zmęczenie, źle spała, miała problemy z oddychaniem. Po operacji doszło do powikłań, które doprowadziły do kolejnej interwencji chirurgicznej.
Do momentu zabiegu miałam kłopoty ze snem, byłam wciąż zmęczona, nie mogłam prawidłowo oddychać, a organizm się nie regenerował. Operację trzeba było po jakimś czasie ponowić, bo pojawiły się drobne powikłania - przyznała w "Przeglądzie Sportowym".
Sportsmenka, mimo tych przeciwności, skupiła się na powrocie do formy i przygotowaniach do olimpiady. Dziennikarze i fani zwracali uwagę na jej psychiczną siłę i determinację. Brytyjska gazeta „Daily Mail” nazwała ją nawet „nową łamaczką serc”, podkreślając jej urodę i sportowy talent.
Nam pozostaje trzymać kciuki za zwycięstwo w sobotnim finale. To z pewnością będzie dla Marii najpiękniejsza nagroda.