O Marii Konarowskiej zrobiło się ostatnio głośno w kontekście przyjścia na świat jej pierwszego dziecka. Pod koniec listopada córka Joanny Szczepkowskiej powiła dziewczynkę, której dała na imię Gaja.
Niestety, po kilku dniach stan aktorki niespodziewanie się pogorszył, w związku z czym 39-latka była zmuszona wrócić do szpitala. Choć na początku gwiazda pierwszej edycji programu "Azja Express" nie chciała zdradzić, co konkretnie spowodowało, że ponownie trafiła do szpitala, w serii relacji opublikowanych na Instagramie celebrytka skarżyła się na "nabrzmiałą twarz i nogi". W obszernym poście opublikowanym w poniedziałek przez Konarowską, świeżo upieczona mama przerwała milczenie, wyjawiając, że kompletnie nie spodziewała się trudnych do zniesienia następstw porodu.
"Połóg. Nie przepadałam za tym określeniem" *- zaczęła. "Nie podobało mi się po prostu jako słowo samo w sobie. Chyba intuicyjnie wyczuwałam, że możemy się nie polubić też w przeżywaniu samego procesu... Ucieszę tych, którzy mi zarzucali, że to nie możliwe, żeby wszystko było tak pięknie. No nie możliwe. Macie rację i mam nadzieje, że chociaż Wam poprawiło to samopoczucie, byłby z tego jakiś pożytek przynajmniej... *Ostatnie, prawie 9 miesięcy ciąży, to był tak zwany TIME OF MY LIFE. Naprawdę, z ręką na sercu, z przysięganiem na wszystkie świętości. Do głowy by mi nie przyszło, że to, co przyjdzie później będzie takie trudne na tak wielu płaszczyznach. W moim otoczeniu kobiety raczej szybko dochodziły do siebie i generalnie, z mojej perspektywy, mało się mówiło o czasie zaraz po porodzie. Dlaczego? Nie wiem. Bo to za trudne? Bo nie ładne? Nieestetyczne? Moja wizja była taka, że właściwie "to najgorsze", co miało być związane z ciążą mnie zwyczajnie ominęło, a dalej to już jest tylko piękne, wypełnione tak zwanym "innym zmęczeniem" i miłością, opiekowanie się maleństwem."
W dalszej części wpisu Marysia wyjawiła, że musiała wrócić do szpitala z powodu "kompletnego osłabienia". Celebrytka wyjawiła, że jej córeczka czuje się bardzo dobrze, zaznaczając przy tym, że sama musi jeszcze dojść do siebie.
"Byłam przekonana, że rach ciach i po sprawie, i do domu... Do domu zostałam wypisana w miarę szybko, ZA szybko jak się okazało... z powodu ogromnego osłabienia musiałam wrócić do szpitala. Oszczędzę Wam teraz szczegółów całej historii. Piszę TERAZ, bo do tematu wrócę na pewno, tylko się muszę trochę pozbierać. Powoli dochodzę do siebie i jestem na szczęście pod opieką wspaniałej załogi szpitala im. Świętej Rodziny. Gaja jest ze mną i ma się świetnie. Jest przecudna, uśmiechnięta, zaryzykuję stwierdzenie, że szczęśliwa. To rekompensuje wszystko, co się dzieje wokół. Tak czy siak, po polsku łączę się w bólu ze wszystkimi mamami, które zmiótł połóg. Bądźcie dla siebie dobre."