Maria Sadowska od 2017 roku jest żoną Adriana Łabanowskiego. Wokalistka rzadko opowiada w mediach o swoim związku z młodszym od niej o 10 lat liderem zespołu reggae NO LOGO. Mało kto może wiedzieć więc, jak zaczęła się ich miłosna relacja. Bo choć Sadowska i Łabanowski małżeństwem są od pięciu lat, to początki ich wielkiej miłości sięgają 2007 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O swojej "wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia" Sadowska i Łabanowski opowiedzieli wspólnie w najnowszym numerze "Vivy". Już na samym początku mąż Marii wyznał dumnie, że ich historia to gotowy scenariusz na... film erotyczny.
Było jak w slow motion. Rozwiało mi włosy. Stałam sama w tłumie, Adi stał ze 20 metrów przede mną. Obrócił się. Spojrzał mi w oczy. Nagle falujący tłum, bo byliśmy na festiwalu reggae, spowolnił, on się wyostrzył. Tak, było jak w filmie - wspomina dzień poznania Łabanowskiego Sadowska.
Sam Adrian podsumował ich pierwsze spotkanie nieco inaczej:
To było tak kiczowate, jak scena z najnowszego filmu Maryśki "Miłość na pierwszą stronę", kiedy Matylda grana przez Olgę Bołądź spotyka się z Robertem granym przez Piotra Stramowskiego.
Łabanowski wyznał, że wówczas był bardzo wstydliwym chłopakiem i kiedy w końcu odważył się podejść do Sadowskiej, zapytał, czy... chce piwo.
Ja miałam 30 lat, a on 21. Podszedł do mnie studenciak i pyta o piwo, a ja nie lubię piwa - mówi Sadowska, po czym dodaje, że ostatecznie Adrian zabrał ją tego wieczoru na "romantyczny spacer".
Adrian przyznał, że nie miał wtedy pojęcia, że jego przyszła żona jest osobą z pierwszych stron gazet. Ale co również ciekawe, gdy w 2007 roku zobaczyli się po raz pierwszy, Sadowska miała chłopaka.
Byłam wtedy w związku z fajnym człowiekiem, którego nie chciałam zranić. Długo trwało, zanim się z niego wyplątałam, bo nie traktowałam znajomości z Adim poważnie. Co więcej, gdy wróciłam do domu, myślałam, że nigdy więcej go nie spotkam. Wtedy na festiwalu nawet się nie pocałowaliśmy.
Sadowska przyznała, że początkowo, gdy rodziło się między nimi poważniejsze uczucie, miała pewne obawy co do ich wspólnej przyszłości. Jak wspomina, wiele osób z jej otoczenia nie wyobrażało sobie tego, że Maria może być w związku z 10 lat młodszym chłopakiem.
Mówili, że dzieli nas przepaść, że się nie dogadamy, bo jesteśmy z zupełnie innych światów.
W ich związku nie zawsze było też kolorowo. Był moment, kiedy nawet się rozstali, ale tylko na miesiąc...
Wtedy zrozumiałam, że nie mogę bez niego żyć - mówi Sadowska.
Ważnym momentem dla ich związku były również zaręczyny. Warto tutaj dodać, że swój pierścionek zaręczynowy Marysia... musiała sobie wykopać.
Dał mi łopatę i kazał kopać. Kopię więc, a tu pudełko. W nim kolejne i jeszcze jedno. Aż w końcu otwieram i widzę pierścionek. (...) Bardzo mi wtedy zaimponował. Miał 24 lata, od trzech lat byliśmy już razem. Miał jaja, żeby się oświadczyć. (...) Dla mnie to było ważniejsze niż ślub, bo dało mi zapewnienie, że w razie czego jesteś gotowy do poświęceń i tak dalej.
Maria zapewniła też, że duża różnica wieku w ich związku nie miała dla niej żadnego znaczenia. Wyznała, że bardzo rzadko odczuwa, że jej mąż jest od niej młodszy.
Chyba, że się upije. Wtedy wychodzi z niego gó*niarz - śmiała się.
Marysia i Adrian pobrali się 10 lat po zaręczynach. Sadowska przyznała, że wcześniej była przeciwna ślubom, ale kiedy na świecie pojawiło się dwoje ich dzieci, to spojrzała na tę kwestię zupełnie inaczej - od strony "rozsądkowo-prawnej".
Po drugie, bliscy nie mogli przeboleć, że wciąż nie mamy ślubu. Szczególnie babcia Adiego. Prawda jest taka, że wtedy już dojrzałam do tej decyzji - dodaje.