Marianna Gierszewska ma na koncie role w popularnych serialach, takich jak "Rojst" czy "Pułapka", ale większość osób kojarzy ją z Instagrama, gdzie aktorka opowiada o życiu ze stomią. 26-latka publikuje zdjęcia, na których pokazuje blizny na brzuchu oraz pisze o bólu i samoakceptacji.
Gierszewska, która cierpi na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, stara się przełamywać stereotypy dotyczące tej choroby, ujawniając najbardziej intymne szczegóły swojego życia.
W najnowszym wywiadzie dla "Wprost" Gierszewska podzieliła się kolejnym szczerym wyznaniem. Ujawniła bowiem, że jest "dzieckiem ocalałym przed aborcją". Do odkrycia prawdy skłoniła ją terapeutka, która "na terapii czaszkowo-krzyżowej zaczęła pytać o jej życie prenatalne". Po sesji aktorka zadzwoniła do mamy, która opowiedziała jej swoją historię.
Kiedy dowiedziałam się, że jestem z tobą w ciąży, miałam myśli, żeby dokonać aborcji. Później modliłam się o poronienie. Tak, tak było. Ja byłam sama, Marianko. Nie było twojego taty: jeździł do teatrów w innym mieście, miał tam próby. Bałam się, bardzo się bałam. Odrzucenia przede wszystkim... Z twoim tatą byliśmy parą, ale nie było między nami dobrze; nie mieliśmy pieniędzy ani przestrzeni na kolejne dziecko - cytuje słowa matki Gierszewska.
Aktorka opowiada o traumie związanej z życiem prenatalnym
Marianna twierdzi, że po usłyszeniu tej informacji nareszcie zrozumiała, dlaczego "wiele razy była w sytuacjach z pogranicza życia i śmierci". Jej zdaniem wszyscy podświadomie szukamy okoliczności, które mają nam przypomnieć o "traumie pierwotnej".
Nasze ciało pamięta. Nasz układ nerwowy także - uważa aktorka.
Gierszewska zdradziła, że aktualnie pisze książkę o życiu prenatalnym i okołoporodowym.
Nie ulega wątpliwości (...), że te dzieci, które przeżyły próbę aborcji; te, które były, metaforycznie mówiąc, odratowane spod skalpela albo których mamy miały myśli aborcyjne - te dzieci przechowują to w sobie - przekonuje.
Marianna przywołuje statystyki, według których w latach 2000-2014 w Niemczech "średnio 1 na 7 dzieci było abortowane".
To ogromne liczby. (...) Życzeniowym jest myśleć, że każda z tych aborcji ma na celu ocalenie życia kobiety. Często chodzi po prostu o historie osobiste, wygląd relacji partnerskiej, niedopasowanie ciąży w czasie czy nieplanowany stosunek - wylicza.
26-latka uważa, że wiele par decyduje się na dziecko z niewłaściwych pobudek, np. z potrzeby zapełnienia pustki lub w celu "ratowania" rozpadającej się relacji.
Czasem kobiety decydują się na macierzyństwo, żeby uleczyć swoją tęsknotę za partnerem, albo żeby już zawsze mieć "haka" na faceta. To jest skrajne, trudne i smutne, ale prawdziwe.
Ja (...) wiem, ile zapłaciłam za to, jak wyglądało moje życie prenatalne. Jestem pewna, że każda dorosła kobieta, która bierze za siebie odpowiedzialność, potrafi podjąć decyzję, sama - podkreśla Gierszewska.
Doceniacie jej szczerość?