Marianna Schreiber jest jedną z bardziej ekscentrycznych postaci w polskim show biznesie. Niedoszła "Top Model" na różne sposoby stara się nie wypaść z celebryckiego obiegu, coraz bardziej się przy tym kompromitując. Teraz żona posła z ramienia PiS przeszła jednak samą siebie, ogłaszając wszem wobec, że pod koniec miesiąca będzie jej dane sprawdzić swoje umiejętności w mordobiciu na ringu w ramach Clout MMA.
Dołączenie Schreiber do federacji jest o tyle zaskakujące, że jeszcze pod koniec października założycielka partii "Mam dość!" chciała... zdelegalizować walki freak fightowe. 31-latka zorganizowała nawet kampanię przeciwko Clout MMA na X (dawnym Twitterze), wysyłając do prezydenta Płocka podanie, w którym poprosiła o powstrzymanie "jawnej promocji patologii", zaznaczając, że "ta impreza ośmiesza miasto". Teraz słynąca ze swojego "niezdecydowania" żona Łukasza Schreibera postanowiła wytłumaczyć internautom swój motyw działania, publikując na swoim profilu obszerne oświadczenie. Zaczęło się od mało zabawnego żartu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marianna Schreiber wydała oświadczenie ws. swojego udziału w Clou MMA. "Byłabym hipokrytką, gdybym o tym nie wspomniała"
Drodzy! Nie uwierzycie, co się stało! - napisała. Świąteczna gorączka, świąteczne zakupy, tyle się dzieje. Kilka dni temu odebrałam pocztę, a w niej dokument na który długo czekałam - przedłużenie umowy z telewizją kablową. Bez czytania dokumentów, nie zastanawiając się długo od razu to podpisałam. I teraz rada ode mnie! Czytajcie co podpisujecie! To nie była telewizja kablowa tylko kontrakt z Clout MMA. Poradźcie mi, co mam teraz zrobić!
A teraz na poważnie - kontynuowała. Chyba wszyscy wiecie, co będę robiła 29 grudnia (kiedy mam nadzieję, że Wy będziecie w rodzinnej atmosferze odpoczywali po Świątecznych obowiązkach - ja będę udawała, że umiem się bić). Wydaje mi się, że jestem Wam winna wyjaśnienia. Jak większość z Was wie, jeszcze kilka tygodni temu wyraziłam swoją negatywną opinię na temat gal freak MMA. Więc pewnie zastanawiacie się, co się takiego wydarzyło, że sama w niej zawalczę?
W dalszej części celebrytka bez owijania w bawełnę potwierdziła to, co podejrzewali wszyscy, czyli że przyjmując ofertę Clout MMA kierowała się wyłącznie kwestiami materialnymi.
Najczęściej ważne decyzje w naszym życiu mają wiele motywów - zauważyła. Oczywiście mogłabym jak wiele osób walczących we freak fightach, tworzyć jakąś legendę, że "od dziecka kocham sporty walki, że potrzebny jest mi zastrzyk adrenaliny itd", ale tak jak zawsze - CHCĘ BYĆ Z WAMI SZCZERA. Na pewno istotnym elementem (chyba tak jak dla wszystkich zawodników) jest czynnik finansowy, który spowodował, że zaczęłam o tym w ogóle myśleć na poważnie i który wydaje mi się mógł przeważyć. Byłabym hipokrytką, gdybym o tym nie wspomniała. Na pewno jednak rzeczą, która daje mi motywację do treningów i samej walki jest to, że naprawdę polubiłam ten sport i chciałabym się w nim sprawdzić w formule zawodniczej.
Później celebrytka zapewniła, że sama reprezentuje znacznie wyższy poziom niż reszta uczestników frak fightowej gali. Doszła nawet do dość zaskakującego wniosku, że biorąc udział w wydarzeniu... podniesie jego rangę.
Chciałabym również pokazać, że można być zawodnikiem tak zwanych gal freakowych i reprezentować sobą coś więcej niż tylko przekleństwa, groźby i wyzwiska - zauważyła. Tak jak do tej pory, czy to w "Top Model" czy to w mojej aktywności okołopolitycznej - zawsze dawałam z siebie 100% i mówiłam o swoich poglądach nawet jeżeli są one niepopularne i za które wielu z Was mnie nie lubi. Tak samo uważam, że udział w tej gali będzie dla mnie szansą pokazania Wam swojego "ja".
Oczywiście wiem, że zarówno moja decyzja, to co teraz piszę a przede wszystkim to, co będzie działo się wokół mnie odnośnie walki - będzie kontrowersyjne. Bo wiem, że przy okazji walki będzie wiele rzeczy, z którymi nie chciałabym się utożsamiać, ale do odważnych świat należy i chciałabym spróbować czegoś nowego. Rywalizacja sama w sobie na pewno doda mi emocji, ale myślę, że Wam także. Trzymajcie kciuki i będę wdzięczna za każde słowo wsparcia i otuchy, bo mimo, że do walki jest kilkanaście dni, a ja nie powinnam tego pisać, to trochę się tym wszystkim stresuję... - dodała na koniec.
Żenada?