Marina Łuczenko ma nie lada powody do świętowania. Jej powrót na rynek muzyczny z albumem "Warstwy" okazał się sporym sukcesem komercyjnym, a na samych reklamach z Instagrama w półtora roku zarobiła grubo ponad milion złotych. Po intensywnym wysiłku przyszedł teraz czas na relaks, który najwyraźniej zainspirował gwiazdę do głębszych przemyśleń.
Przypomnijmy: Marina wspomina czasy, GDY BYŁA NAJGRUBSZA: "Fatalna stylizacja, fryzura i make-up"
Przy okazji dubajskich wakacji, na które Marina Łuczenko wybrała się z rodziną przed kilkoma dniami, artystka postanowiła podzielić się z publiką kolejną porcją informacji na temat swoich "niedoskonałości". W tym celu wrzuciła we wtorek do sieci krótki klip, na którym mimo kompletnego braku makijażu demonstruje nieskazitelnie alabastrową cerę. Na szczególną uwagę zasługuje jednak opis towarzyszący postowi. Łuczenko wyjawia w nim, że od pewnego czasu boryka się z nałogiem. Zdiagnozowała bowiem u siebie uzależnienie od instagramowych filtrów.
Bez sztucznego g*wna... Bez sztucznych rzęs, permanentnych brwi, ust, czy innych tego typu... i co najwazniejsze - Bez Filtra! Nawet "Paris", od którego, muszę przyznać, że jestem trochę uzależniona). Ciężko bez niego się funkcjonuje? Gdy wszyscy na Instagramie tacy piękni - rozmyśla mama gaworzącego w tle nagrania Liama.
Na szczęście Marinie udało się znaleźć sposób na walkę z kompleksami, który nie wymaga użycia filtra. Zdaniem wokalistki jedyne, czego trzeba do ponownego uwierzenia w siebie, to wypad do ciepłych krajów w środku zimy i dobre kosmetyki.
Odpowiednia pielęgnacja, odrobina słońca, witamina D (opalenizna) i człowiek znowu nabiera pewności siebie. Najważniejsze są samoakceptacja i odpowiednia pielęgnacja - radzi obserwatorom Łuczenko.
Weźmiecie sobie do serca rady Mariny?