Nie da się nie zauważyć, że ostatni czas w życiu Mariny Łuczenko był wyjątkowo intensywny. Choć przez kilka lat ukochana Wojciecha Szczęsnego zadowalała się rolą matki i żony, rezygnując z występów na scenie, od niedawna znów jest o niej głośno, jeśli chodzi o muzyczną sferę życia.
Zapracowana piosenkarka przez kilka miesięcy relacjonowała wizyty w studio nagraniowym i narzekała na późne powroty do domu, czego efektem jest wydana w grudniu płyta Warstwy.
W ostatnich kilku tygodniach Marina miewała także i gorsze chwile. Na początku listopada udało się nam ustalić, że jej chwilowa nieobecność w mediach społecznościowych, która zaniepokoiła fanów, wynikała z problemów rodzinnych. Oliwy do ognia dolały wówczas zdjęcia, na których mogliśmy oglądać zapłakaną celebrytkę.
Zobacz też: Roztrzęsiona Marina Łuczenko płacze na ulicy i nerwowo zaciąga się papierosem (ZDJĘCIA)
Do wykonanych przed dwoma miesiącami fotografii nawiązać postanowiła we wtorek sama Łuczenko. 31-latka w ramach instagramowej zabawy, pokazała fotkę z okresu, "gdy było źle, ale nikt o tym nie wiedział". Mama Liama opublikowała wyżej wspomniane zdjęcie paparazzi, na którym zalewa się łzami. Wcześniej wyjaśniła, że przeżywała "najgorszy miesiąc swojego życia".
Tutaj nikt nie wiedział, że jest źle, dopóki zdjęcia nie trafiły do sieci - wspomina artystka. Kto mnie obserwuje od lat, ten wie, że ja nigdy na bieżąco nie informuję o swoich osobistych sprawach. Jak miałam mieć operację strun głosowych, powiedziałam dopiero, jak doszłam do siebie. O ślubie, ciąży, nigdy nic nie mówię, dopóki jakaś bezwzględna bestia nie wtargnie w moje życie z butami i nie zacznie wymyślać swoje chwytliwe historyjki - zaznacza, ubolewając nad urokami sławy i dodaje:
Do tych zdjęć np. w związku z tym, że byłam na budowie jednej z naszych inwestycji, zasugerowano, że mój płacz może mieć związek z budową. Żenua - czytamy na jej InstaStories.
Współczujecie?