Marina Łuczenko walczyła o rozgłos i sławę już od wielu lat. Swoje pierwsze kroki w show biznesie stawiała jeszcze jako wokalistka i podopieczna Mai Sablewskiej, jednak napotkała na swojej drodze wiele utrudnień. Dziś Marina może się natomiast szczycić sporą popularnością w sieci, gdzie jej poczynania śledzi ponad 700 tysięcy osób.
Zobacz: Marina Łuczenko chwali się NIEDOWAGĄ: "Żeby była jasność, wciąż jem DUŻO"
Przez lata Marina Łuczenko dała się poznać jako miłośniczka instagramowych postów, którymi raczy swoich fanów praktycznie każdego dnia. Jeszcze niedawno celebrytka relacjonowała kilkutygodniową rozłąkę z poddanym kwarantannie ukochanym i pokazywała, jak się opiekuje małym Liamem w domowym zaciszu. Po powrocie Wojtka ponownie skupiła się natomiast na roli pełnoprawnej influencerki.
Przypomnijmy: Marina Łuczenko popisuje się wokalem i wyznaje: "Forma mojego głosu daje mi NIESAMOWITĄ RADOŚĆ"
Tym razem Marina postanowiła poruszyć temat reklam, które od jakiegoś czasu regularnie goszczą na jej Instagramie. Celebrytka pokusiła się o wydanie dość osobliwego oświadczenia (?), które umieściła na swoim Instastories. Zaczęła w nim od wyjaśnienia swoim obserwującym, że traktuje promowania kosmetyków jako swoją misję i musi to robić dla dobra świata.
Cześć kochani, chciałabym Wam coś wyjaśnić. Sporadycznie, ale jednak czasami dostaję od Was wiadomości pod tytułem: "Marina, człowiek reklama", "Czemu tak reklamujesz te produkty, przecież nie musisz". Totalnie nie wiem, co to znaczy, że nie muszę - MUSZĘ, ponieważ czuję się zobowiązana polecić Wam produkty, których naprawdę używam. Nigdy w życiu nie poleciłabym Wam czegoś, czego nigdy nie użyłam tylko dlatego, że mam współpracę z daną marką - zapierała się.
W dalszej części "oświadczenia" Marina wyjaśniła z kolei krytykom, że chętnie pomaga firmom w promocji ich produktów, jeśli tylko spełniają jej wymagania. Tłumaczy to tym, że "ma fajny, nośny kanał", więc w sumie nie widzi żadnego problemu.
Zawsze testuję dany produkt przed podjęciem współpracy i kiedy czuję, że jest naprawdę godny polecenia, wtedy wchodzę we współpracę. Ale na przykład z tą marką, o której dziś będzie mowa - zobaczyłam story u mojej koleżanki i kupiłam sobie ten produkt i sama go używałam. Po jakimś czasie zgłosiła się do mnie marka z pytaniem, czy nie chciałabym wejść z nimi we współpracę i pomóc im przy promocji. Oczywiście, kiedy widzę, że produkt się sprawdza, to chcę pomagać przy promocji, dlatego że mam fajny, nośny kanał, mam bardzo dużo dziewczyn u mnie na Instagramie, więc czemu miałabym się nie podzielić swoimi patentami, tajnikami urodowymi? - argumentowała Marina.
Jednocześnie żona Wojtka zapewnia, że nie jest samolubna i chętnie opowie fanom wszystko o tym, co czyni ją tak piękną. Apeluje też, żeby przestać obserwować jej kanał, jeśli komuś się to nie podoba.
Nie jestem laską, która trzyma wszystkie opcje tylko dla siebie, często mnie o to pytacie, więc staram się z Wami dzielić. Kochani, jeżeli nie podobają Wam się te story, to przechodźcie dalej i nie oglądajcie tego. Co więcej, nigdy Was nie zmuszam do kupowania czegokolwiek, więc jeśli Wam się nie podoba, to unfollow, cokolwiek - skwitowała.
Co ciekawe, po zakończeniu wygłaszania "oświadczenia" Marina przeszła płynnie do... promocji kolejnej marki, którą chętnie reklamują też inne celebrytki, w tym np. uczestniczki Warsaw Shore. Ocenę takiego ruchu pozostawiamy już jednak w Waszych rękach.
Przekonała Was?