Panika związana z pandemią koronawirusa trwa. W mediach nieustannie pojawiają się doniesienia o kolejnych przypadkach zarażeń - w Polsce odnotowano ich już w sumie 305. W związku z aktualną sytuacją w wielu miejscach na świecie odwoływane są wszelkiego rodzaju wydarzenia masowe. W terminie nie odbędą się m.in. Euro 2020 oraz tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji.
W ciągu ostatnich kilku dni Europa stała się epicentrum koronawirusa. Przypadki groźnej choroby odnotowano już we wszystkich krajach UE, jednak nie da się ukryć, że najbardziej dramatyczna sytuacja panuje obecnie we Włoszech. Jedynie w ciągu ostatniej dobry w Italii zmarło 457 osób. W tym czasie zdiagnozowano również 4207 nowych zarażonych.
Wśród osób dotkniętych aktualnymi wydarzeniami we Włoszech znajduje się również Marina Łuczenko. Celebrytka wraz z Wojciechem Szczęsnym oraz ich synkiem Liamem na co dzień mieszka w Turynie, gdzie jej mąż gra w barwach Juventusu. W związku z potwierdzonym niedawno przypadkiem zakażenia u jednego z zawodników klubu Szczęsny musiał zostać poddany kwarantannie. Jak wynika z opublikowanego ostatnio przez Marinę instagramowego wpisu, piłkarz wciąż przebywa z dala od najbliższych.
Mimo uśmiechu w sercu strach, niepewność i totalna bezradność. Wychodzi na to, że nasza rodzina nieprędko będzie w komplecie. Lepiej jest tym, którzy ten trudny czas mogą przechodzić razem z najbliższymi - czytamy na profilu Mariny.
Myślę, że ten tragiczny okres uświadomi wielu z nas, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Życzę Wam dużo zdrowia i bardzo Was proszę, nie traćcie pogody ducha, mimo wszystko. PS. Ogromne wyrazy szacunku dla wszystkich, którzy nie mogą zostać w domu, a dzięki którym nasz kraj funkcjonuje i walczy - uważajcie na siebie. Dziękuję - zakończyła post celebrytka.
Jej wpis postanowił skomentować Wojciech Szczęsny.
Głowa do góry i cierpliwości! Niedługo nadrobimy wszystkie zaległości - pocieszył żonę piłkarz.
Zobacz również: Zakażony koronawirusem Idris Elba tłumaczy, dlaczego przebywa na kwarantannie z żoną: "Chciała być przy mnie. WKALKULOWALIŚMY RYZYKO"