Ostatnie miesiące były ciężkie niemal dla wszystkich. Wiele osób straciło pracę, pozostałe ledwo wiążą koniec z końcem. Nadal potrafią jednak znaleźć się gwiazdy, które wierzą, że zaskarbią sobie sympatię widowni, gdy poopowiadają o własnych problemach, nie zauważając zgrzytu i nieszczerości.
Absolutnie bezkonkurencyjna w tej kategorii celebrytów jest Maryla Rodowicz, która od jakiegoś już czasu konsekwentnie biadoli na łamach tabloidów o tym, jak to jest "pod kreską" i musi oszczędzać wodę lejącą się ze złotych kranów do marmurowej armatury. Tego typu kurioza, zdaje się, irytują już nie tylko przeciętnych Polaków, ale też artystów, którzy o zarobkach Rodowicz mogliby jedynie pomarzyć. Głos w tej sprawie zabrał ostatecznie Mariusz Czajka na łamach portalu Pomponik.pl.
Mieszka w pałacu, chodzi z drogimi torebkami, kiedy inni już dawno poszli z torbami i mówi, że nie ma pieniędzy. To jakiś żart. Nikt nie uwierzy w to, że nie zaoszczędziła. Jej mąż był najlepszym managerem w Polsce, dzięki niemu koncertowała za najwyższe stawki - uprzejmie przypomina aktor.
Jak się okazuje, Czajka miał niegdyś szansę stać się częścią sukcesu Maryli, jednak ona postanowiła ukrócić jego drogę do gwiazd. Taką wersję zdarzeń pamięta poszkodowany (według siebie) artysta.
Tłumy waliły na Rodowicz, wiem, bo sam kiedyś byłem z nią w trasie koncertowej. To były lata 90. Zaproponowała mi trasę koncertową po Polsce i po Kanadzie z płytą "Maryla Biesiadna". Miałem być tłem do jej piosenek i z gadżetami odgrywać różne scenki, kiedy ona śpiewała. Widzowie oszaleli z zachwytu, a Maryla nie za bardzo - wspomina z rozgoryczeniem. - Napisała mi po czwartym koncercie w SMS, że projekt upadł i pojechała w trasę sama. Zostałem bez pracy i bez pieniędzy. Byłem wtedy młodym ojcem i dosłownie pożyczałem na pampersy od znajomych.
Przypomnijmy: Czajka i Pan Yapa kłócą się o 6 tysięcy!
Co ciekawe, Rodowicz sama nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek współpracowała z Czajką, o czym raczyła poinformować w rozmowie z Super Expressem. Estradowa diwa uprasza przy okazji, aby nie interesować się jej finansami, zapomniawszy najwyraźniej, że od kilku miesięcy sama chętnie o nich opowiada.
To bzdury! - odpiera oskarżenia Czajki. - Zaglądanie komuś do portfela jest bardzo nieeleganckie. Zaglądanie nawet do eleganckiej torebki jest nieeleganckie. Nie pamiętam takiej sytuacji z odległych lat 90. Nie było też wtedy komórek, więc i SMS-ów. Nic się nie zgadza - zdradza piosenkarka w rozmowie z tabloidem.
Zdziwiony sprostowaniem Maryli Mariusz postanowił raz jeszcze zgodzić się na rozmowę z portalem Pomponik.pl. W kolejnym wywiadzie stwierdził, że zbyt długo milczał na temat wyrządzonej mu niesprawiedliwości, a fakt, że w latach 90. SMS-y nie były powszechną formą komunikacji, jest jedynie nieistotnym detalem w całej tej historii.
Rozumiem, że Maryla jest niepocieszona z powodu moich wspomnień, ale wróciły, kiedy dowiedziałem się, że tak głośno narzeka na biedę. 30 lat milczałem, ale coś we mnie pękło i nie wytrzymałem. Ona mówi, że to bzdury i nie pamięta, jak mnie urządziła. Na szczęście ja to jeszcze pamiętam. Twierdzi, że nie wysłała SMS-a - w tym mogłem się pomylić, ale to naprawdę drobny szczegół. Wiadomość przyszła przez pager, których używanie było wtedy bardzo modne. Ja miałem takie urządzenie.
Czajka dodaje, że zwalniając go z dnia na dzień, Maryla o mało co nie doprowadziła go do utraty zdrowia albo nawet śmierci.
Pamiętam, jak czytałem jej słowa i mało nie dostałem wtedy zawału. Potem nie odbierała telefonów, a chciałem prosić ją o pomoc. Poczułem się jak żebrak z dzieckiem na ręku. Najciekawsze jest teraz to, że internauci w komentarzach proponują Maryli i mnie pracę na kasie w Biedronce. To może zatrudnimy się razem i wreszcie pogadamy w przerwie na papierosa. Ale się porobiło! - ironizuje aktor w rozmowie z Pomponikiem.
Myślicie, że Maryla "mam 1600 emerytury" Rodowicz jeszcze raz mu odpowie?