Zaprzysiężenie Donalda Trumpa na prezydenta USA - zgodnie z oczekiwaniami - przyniosło wiele kontrowersji i viralowych momentów. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że jedną z bohaterek ceremonii zostanie… Lauren Sanchez. Partnerka Jeffa Bezosa towarzyszyła ukochanemu podczas tej wielkiej i poważnej uroczystości w stylizacji, która może była mało poważna, ale za to wielka - jeśli mówimy o jej dekolcie. Celebrytka wybrała na tę okazję rzucający się w oczy biały garnitur i koronkowy stanik eksponujący jej kształtne piersi. Całość przywoływała na myśl niemieckie produkcje z seksowną nauczycielką w roli głównej - obrazek pobudzający całe pokolenia napalonych nastolatków. Nie dziwi zatem, że w dekolt Sanchez regularnie zerkał siedzący nieopodal Mark Zuckerberg, który pewnie przypomniał sobie stare dobre czasy i pomysł stworzenia strony do oceniania wyglądu studentek na harvardzkim campusie. Tak przecież narodził się Facebook! Aż strach pomyśleć, co urodziło się w jego głowie teraz… Nie zdziwimy się, jeśli Meta ogłosi za chwilę wspieranie akcji #freethenipple.
Rozgogolona Sanchez wywołała oczywiście prawdziwa burzę - nie tylko na portalach społecznościowych, ale i w mediach tradycyjnych. Amerykańska dziennikarka i prawicowa zalotnica, Megyn Kelly, nie szukała długo barwnych porównań i bez ogródek wypaliła na TikToku, że partnerka Bezosa "wyglądała jak prostytutka", co spotkało się z poklaskiem wśród komentujących. Wszyscy zgodne uznali, że Sanchez prezentowała się niestosownie do okazji i bardzo "tanio", ale to trzeba byłoby chyba uściślić cytatem z Dolly Parton, która powiedziała kiedyś, że potrzeba naprawdę dużo pieniędzy, żeby wyglądać tak tanio. My natomiast nie zamierzamy dołączać do chóru oburzonych i wnosimy o więcej seksiar na politycznych salonach. Z jakiego powodu Lauren miałaby przepraszać za bycie too hot?! Niech się wstydzą ci, co patrzą… Wręcz przeciwnie - ukochana Jeffa powinna być bowiem wzorem dla wszystkich gold-diggerek tego świata. Jest bowiem coś inspirująco wzruszającego w fakcie, że 55-latce udało się złapać najbogatszego faceta na ziemi, gdy dobrze wiemy, że podstarzali milionerzy gustują zazwyczaj w dziewczynach mogących być ich wnuczkami. Już za to Sanchez i jej piersiom należą się oklaski i to, idąc śladem jej sutków, koniecznie na stojąco!
Pozostajemy w temacie amerykańskiej polityki i kształtnych piersi, bo emocje wyborcze zza Oceanu udzieliły się również i polskim celebrytkom. Niestrudzona obrończyni demokracji i home office’owa kolonizatorka, Kinga Rusin, niejednokrotnie w ostatnim czasie dawała wyraz swoim niepokojom związanym z kolejną prezydenturą Donalda Trumpa. Dziennikarka drży o los Polaków mieszkających w Stanach i zamartwia się widmem ich deportacji w świetle nowego prawa proponowanego przez polityka. To nie spodobało się polskim żonom Hollywood - Joannie Krupie i Helenie Deeds, które, mówiąc delikatnie, poradziły Rusin, aby w kolejną podróż wybrała się wagonem w strefie ciszy. Na zaczepkę Joanny Kinga odpowiedziała protekcjonalnym "błagam, słonko" i zapewniła, że nie potrzebuje consentu modelki by wyrażać swoje opinie. Przypomniała jednocześnie, że miło wspomina wspólną kolację z Krupą, do której przed laty miało dojść w Los Angeles. O, to, to! Dziewczyny, zamiast budować trumpowski mur na granicy polsko-amerykańskiej, wróćcie myślami do tego co was łączy: miłości do zwierząt i niechęci do Małgorzaty Rozenek.
Sporo emocji nad Wisłą wzbudziła również informacja o nowej nieruchomości Elona Muska. Doradca Donalda Trumpa, entuzjasta hajlowania i sceptyk prezerwatyw miał ponoć "zarezerwować" warty 25 milionów złotych apartament na 52. piętrze warszawskiego wieżowca Złota 44. Plotka szybko obiegła sieć, a w międzyczasie o potencjalnej nowej nieruchomości miliardera zdążyły wypowiedzieć się prawdziwe osobistości z Agnieszką Woźniak-Starak na czele. "Gorzej nie mógł wybrać" - oceniła fachowo. Wygląda jednak na to, że Musk prędko w Warszawie nie zamieszka, a cała sytuacja to jedynie zręczna prowokacja agenta nieruchomości. Michał Lech, bo o nim mowa, przeszedł długą medialną drogę - niegdysiejszy stylista Ewy Szabatin, próbujący dopisywać się jako +1 tancerki na stołeczne bankiety, dziś przekonuje, że robi interesy z jednym z najbogatszych ludzi na świecie i zachęca do tego, aby za zaledwie 20 milionów złotych zostać sąsiadem technologicznego giganta. I niech nam ktoś powie, że w polskim show-bizie wieje nudą…