W wieku zaledwie 21 lat Julia Wieniawa może już mianować się tytułem celebrytki prawdziwie doświadczonej. Używając zdobytej na planie Rodzinki.pl popularności jako trampoliny do kolejnych sukcesów, dziewczyna nawiązała współpracę z producentami filmowymi, reżyserami teatralnymi, a nawet zdążyła przeżyć chwilowy romans z branżą muzyczną. Do jakże bogatego curriculum vitae udało jej się dołączyć ostatnio także zawiadywanie własną marką kosmetyczną Jusee Comsetics, która miała swoją premierę na początku zeszłego miesiąca.
Niestety prędko okazało się, że produkcja różnego rodzaju upiększaczy to nie tak łatwy kawałek chleba, jak mogłoby się początkowo wydawać. Zaraz po wypuszczeniu kosmetyków Julii Wieniawy na rynek, recenzenci zaczęli wyrażać swoje zaniepokojenie faktem, że produkty zdają się zawierać w elementy, które drażnią usta i mogą powodować zadrapania.
Wątpliwości te zdaje się jedynie potwierdzać opublikowana w środę recenzja youtuberki Agasava. Makijażowa pasjonatka zdradziła w niej, że również miała do czynienia z nieprzyjemnymi odczuciami w trakcie nakładania produktów Jusee na twarz.
Podczas malowania coś mnie zaczęło w tej szmince drapać, ale podczas malowania jakoś się to tak później rozłożyło. Ogólnie jak przyglądam się tej szmince, to ona ma w sobie jakby takie małe kuleczki. Rzeczywiście te kuleczki na ustach trochę mnie drapią. W tej poprzedniej szmince nie miałam tego problemu. Momentami jest to odczuwalne - słyszymy na filmiku.
W pewnym momencie youtuberka zaczęła się nawet niepokoić, że znalezione w kosmetykach "kuleczki" mogą być efektem zanieczyszczenia, do którego mogło dojść w trakcie produkcji.
Zaczęłam się zastanawiać, czy te szminki nie zostały czymś zanieczyszczone podczas produkcji. Druga teoria, jaką mam, to być może źle rozmieszało się masło shea, albo masło mango. Ja sobie te kulki wygrzebałam z tych szminek i one się pod palcami, pod wpływem tarcia, rozpuszczają. To nie są jakieś ciała stałe, żadne piaski, kamyczki, nic takiego. Osobiście oczekuję, że szminka za 69 złotych będzie wyprodukowana higienicznie i nie będzie miała takich wpadek. (…) Wygląda to w sumie dziwnie.
Ostatecznie jednak dziewczyna wystawiła marce Julii pozytywną opinię, stwierdzając, że "gdyby nie kulki, to byłoby spoko".
Inna popularna recenzentka kosmetyczna - Małgorzata Smelcerz - zauważyła natomiast, że jeden z oferowanych przez Julię Wieniawę produktów łudząco przypomina asortyment sklepu Charlotte Tilbury - z nazwą włącznie.
Odcień "Pillow Talk". Kiedy zobaczyłam tę nazwę, to trochę się zdziwiłam, ponieważ wiele osób kojarzy właśnie tę nazwę z pomadką Charlotte Tilbury, która też ma taki zgaszony róż właśnie o nazwie "Pillow Talk" - odnotowała youtuberka.
Smelcerz zakończyła swoją recenzję, dając marce Jusee opinię negatywną. Zauważyła, że za taką cenę powinno się oczekiwać dużo bardziej spektakularnych efektów, oraz że producent mylnie markuje swoje kosmetyki.
Jestem na nie. Te pomadki kosztują 69 złotych za sztukę. Zauważyłam sporo minusów. Aplikacja nie należała do najłatwiejszych. Te pomadki nie były takie mocno masełkowate. Po drugie nie uzyskałam tego efektu regeneracji i nawilżenia, o którym zapewniał mnie producent, a po trzecie, w moim odczuciu te kolory są dosyć specyficzne. (…) Nie zamówiłabym ich drugi raz - powiedziała stanowczo do kamery.
Wcale nie lepszego zdania na temat jakości oferowanej przez markę Julii byli internauci, którzy zdążyli już wyrobić sobie własne opinie
W zależności od produkcji pomadki różnią się od siebie, bo składniki zostały dodane w innych proporcjach, takie jest moje odczucie. (…) Rzęsy moim zdaniem są zlepione. (…) Wygląda to po prostu nieestetycznie, jakby po użyciu słabej jakości taniego produktu. Cena totalnie nieodpowiednia, wiele lepszych produktów drogeryjnych można dostać za 20 złotych. Żenada, widać tu zamiłowanie do pieniędzy i "trzepania" z fanów, a nie do kosmetyków - wbiła szpilę jedna z komentujących.
Producent chyba sam nie wie, co wypuścił, skoro pisze o nawilżeniu i komforcie, a to zwykła, sucha pomadka. Kolory też nie są jakieś super użytkowe. (…) Więcej się tu płaci za marketing i fakt, że znana celebrytka wypuściła, niż za samą jakość produktów - dodała od siebie kolejna zniechęcona klientka.
Myślicie, że Julka zdoła wygrzebać swoją firmę z wizerunkowej kabały?