Abdel Mandili ma 53 lata. Do Polski przyjechał na początku lat dziewięćdziesiątych. Pracował w warszawskich szkołach językowych, reżyserował sztuki, z jedną z nich pojechał w 2006 roku na festiwal Wioska Teatralna. Tam podczas imprezy został skatowany. W szpitalu u Marokańczyka zdiagnozowano m.in. wstrząs mózgu i pęknięcie szczęki. Olsztyński sąd nie miał wątpliwości, że było to pobicie na tle rasistowskim. Adrian S. powiedział wprost, że "nienawidzi czarnuchów". Znaki szczególne oskarżonego: tatuaż Ku Klux Klan. "Byliśmy pijani, stało się" - tłumaczył.
Adrian S. został skazany na dwa i pół roku więzienia, Rafał S. - na półtora roku w zawieszeniu. Sąd zdecydował też, że sprawcy pobicia muszą zapłacić ofierze 40 tysięcy złotych odszkodowania. Komornik uznał jednak, że sprawcy są "niewypłacalni". Dziś Marokańczyk utrzymuje się z renty inwalidzkiej, która wynosi 529 złotych miesięcznie. Nie może też walczyć o rekompensatę za niewypłacenie odszkodowania, bo nie jest obywatelem Polski ani innego kraju UE. W rozmowie z TVN-em przyznał, że po tym pobiciu podjął próbę samobójczą.
Kopali moją głowę jak piłkę. Pytałem: "Dlaczego?". "Bo jesteś, k*** ciemny", usłyszałem. Pobicie zniszczyło moje zdrowie, rodzinę i wiele innych spraw. Było ognisko, była impreza, taniec afrykański. Potem poszliśmy do pobliskiego sklepu. Ktoś nagle mnie uderzył w głowę butlą. Znaleźli mi potem obce ciało w głowie. Potrafię stracić przytomność, robić siku w spodnie, kupę, piana wychodzi mi z buzi. Straciłem zdrowie, jestem samotny, nie mam pracy... Jaki to sens? Po co żyć? Chciałem ze sobą skończyć. Ale ktoś mnie zauważył, odciągnął od tych torów. To byli obcy ludzie.
Źródło: UWAGA! TVN/x-news