Pięć lat temu nikomu wówczas nieznana Marta Linkiewicz szturmem wdarła się do show biznesu. Wszystko za sprawą pamiętnej przygody w autokarze po koncercie Rae Sremmurd, którą jeszcze nastoletnia wtedy warszawianka podzieliła się za pośrednictwem mediów społecznościowych, w niewybrednych słowach opisując "zbliżenia", do których doszło między nią a raperami.
Dziś nie da się nie zauważyć, że choć Marta wciąż może się pochwalić ciętym językiem i specyficznym "stylem" imprezowania, przeszła ogromną metamorfozę. Obecnie życie celebrytki kręci się wokół treningów i "trzymania michy".
W związku ze zbliżającą się galą Fame MMA Linkiewicz udzieliła obszernego wywiadu znanemu internetowemu twórcy. W opublikowanej na YouTube rozmowie 24-latka odniosła się między innymi do momentu, w którym stała się rozpoznawalna.
Ten cały autokar to była strasznie prze*ebana akcja. Ciężki temat - wspomina "przełomowy" moment w swoim życiu Marta. Nie chodziło o to, że uprawiałam seks ze sławnym czarnoskórym muzykiem. Mogło bardziej chodzić o moje słownictwo, jak przedstawiłam to światu i jaka dumna z siebie byłam - analizuje bogatsza o doświadczenie patocelebrytka. Do tego miałam kaca i kac-humor. Nie sądziłam, że wyleje się z tego takie szambo. To nawet nie był mój snap, używałyśmy snapa mojej koleżanki. Byłyśmy gówniarami. Wrzuciłyśmy nagranie na prywatnego snapa, a nasz znajomy to ściągnął na Youtube.
Linki przyznała, że na jej uzewnętrznianiu się w związku ze słynnym spotkaniem z czarnoskórymi muzykami ucierpiała nie tylko ona, ale i jej bliscy.
Miałam przechlapane w domu. Wyrzucili mnie ze szkoły. Miałam przez to depresję. Było mi strasznie wstyd, bo mam rodzinę. Moją siostrę wytykali palcami. O rodzicach nie wspomnę. Nie wychodziłam z pokoju, było mi wstyd. Dostawałam wiadomości, że ktoś będzie pod moim domem z nożem. Wyrzucili mnie z klasy maturalnej, a zależało mi na maturze. Takie sytuacje uczą życia i mam twardą d*pę. Było - minęło - podsumowuje konsekwencje, z jakimi zmuszona była się zmierzyć i kontynuuje:
(...) Byłam tak złamana tym wszystkim - gorzej być nie będzie. Na moim Insta był sam hejt. W pewnym momencie przestało mnie to ruszać, a nawet bawiło. Chodziłam po klubach, to wszystko to był trolling. Ludzie się wkurzali, a ja miałam szalone wyświetlenia. Przy pół miliona obserwujących miałam 700 tysięcy wyświetleń stories - wskazuje na pozytywy całej sytuacji.
Choć rodzice radzili Marcie usunięcie się w cień, a nawet zmianę danych osobowych, ona postanowiła wbrew ich zaleceniom wykorzystać zdobytą niechlubnie popularność.
(...) Co miałam zrobić w tej sytuacji? Nie miałam wyjścia. Rodzice chcieli, żebym usunęła Insta i zmieniła imię i nazwisko. Stwierdziłam, że nawet jak publicznie przeproszę, to i tak będę szmatą. Ludzie i tak będą pamiętać. Stwierdziłam, że idę tą drogą i zobaczymy dokąd zajdę.
Myślicie, że nieustraszonej Linki uda się zajść daleko?