Po latach kompromitowania się na Instagramie Marta Linkiewicz znalazła nowy sposób na siebie i oddała się kolejnej pasji, czyli okładaniu się w oktagonie. Współpraca z FAME MMA okazała się wyjątkowo opłacalna, stając się jej głównym źródłem zarobków. Pozwala jej to na rozwijanie swojego hobby, na rzecz którego zrezygnowała z imprezowego stylu życia.
Zdawało się, że wraz z porzuceniem dawnych zwyczajów Linkimaster zmądrzała i nabrała pokory. Niestety, nic bardziej mylnego. Opublikowaną w piątek relacją 26-latka dała spektakularny pokaz swojego zacofania i ignorancji. Najpierw zamieściła na swoim profilu komunikaty o mocno rasistowskim wydźwięku, by następnie uraczyć swoich 1,3 mln obserwujących wynurzeniami o kryzysie migracyjnym i zagrażającej Polsce "hołocie".
Patrzę na to, co dzieje się w Europie i nie chciałabym, żeby Polska, która moim zdaniem jest aktualnie jeden z bezpieczniejszych krajów w Europie miała takie problemy jak się ma np. Wielka Brytania, Francja, Szwecja, Włochy czy Niemcy - mówiła. Nie chciałabym żeby gwałty i rozpierduchy były na porządku dziennym. Uważam po prostu, że to wszystko wynika z różnic kulturowych, które są nie do pogodzenia. Dużo się teraz mówi o kryzysie migracyjnym, więc ciężko pominąć ten temat i ciężko udawać, że się tego nie widzi. Osobiście jako Polka, która mieszka w Polsce, nie chciałabym takiej hołoty u siebie, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Nie chcę powiedzieć zwierzęta. To są ludzie, którzy robią sobie z paczkomatów kalendarze adwentowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na "apel" skandalistki momentalnie zareagował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Organizacja zajmująca się zwalczaniem dyskryminacji poinformowała w sobotę o złożeniu zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. Na ich profilu facebookowym pojawił się wpis wymierzony w patoinfuencerkę, gdzie zacytowano niektóre z jej oburzających wypowiedzi.
"Zwierzęta, hołota" - rasistowskie wypowiedzi Marty Linkiewicz. Składamy zawiadomienie do prokuratury - czytamy. Marta Linkiewicz to znana w pewnych kręgach patoinfluencerka, występuje w walkach patostreamerów określanych jako "Fame MMA". Natomiast jej medialna kariera rozpoczęła się od jej relacji intymnego zbliżenia z gwiazdami rapu w autokarze po koncercie. "To są... nie powiem, że zwierzęta, ale hołota" - mówi publicznie patocelebrytka o uchodźcach. Ale tylko ciemnoskórych. Białych uznaje za "cywilizowanych". Natomiast o tych z Azji i Afryki mówi "do kontenera i do siebie!". Jednocześnie podkreśla wszystkie możliwe stereotypy o zacofaniu cywilizacyjnym Afryki, zestawiając zdjęcia murowanych budynków w Europie z glinianymi chatami.
W dalszej części wpisu przypomniano inną aferę rozkręconą kilka lat temu przez Linkiewicz z ksenofobią w tle. Gwiazda "Fame MMA" wzięła wtedy na celownik ukraińskich kierowców jednej z aplikacji oferujących przejazdy.
To nie jest pierwszy taki wyskok patocelebrytki - zauważono. Żądała zniżek na przewozy dla siebie w firmie Bolt, jednak usłyszała odpowiedź, że nie dostanie, gdyż wcześniej publicznie zniesławiała firmę. Wówczas napisała w korespondencji z przedstawicielem Bolt; "jeb** u was ukraińskim ch*jem z podrabianym paszportem, ale pytam o zniżki, więc co to ma do rzeczy". Linkiewicz opublikowała na swoim Instagramie tę wymianę zdań oburzona, że jakaś firma może nie chcieć współpracy z taką "gwiazdą". W odpowiedzi Bolt wystosował oświadczenie: "Nigdy nie nawiążemy współpracy z influencerami, którzy nie podzielają naszych wartości".
Nie będziemy wspierać nienawiści, rasizmu i zwykłego chamstwa. W internecie wisi już wystarczająco dużo paskudnych treści, więc my nie dołożymy do tego swojej cegiełki. Nawet jeśli mielibyśmy na tym stracić - czytamy.
Myślicie, że Linkiewicz pożałuje jeszcze swoich słów?