Marta Linkiewicz zadebiutowała w show biznesie raczej w niechlubny sposób. Od "incydentu autokarowego" minęło jednak już prawie sześć lat, w trakcie których sama nastolatka przeszła długą drogę. Dziś Marta Linkiewicz nie wypiera się tego, co zrobiła, szczerze opowiadając, że cała jej rodzina zapłaciła za jej "wygłup" wysoką cenę.
Przypomnijmy: Nostalgiczna Marta Linkiewicz wspomina szalone lata liceum: "Po sytuacji z autokarem zostałam WYRZUCONA NA BRUK"
Bardzo szczerze Marta opowiada w najnowszym wywiadzie, jakiego udzieliła Krzysztofowi Gonciarzowi. Bloger spędził z nią cały dzień, a relację zamieścił na YouTubie. Linkiewicz ze łzami w oczach (!) wróciła pamięcią do tego, co przeszła w 2015 roku.
Większość myśli, że to co wyciekło do internetu, to wrzuciłam z premedytacją. Moi znajomi wiedzą, jak było - wspomina Marta. Miałam depresję, nie wyciągnęłam z domu, z łóżka, wyrzucili mnie ze szkoły, kiedy byłam w klasie maturalnej. Mam łzy w oczach [Linkiewicz popłakała się i przestała nawet mówić - przyp. red.]. Dzięki temu wszystkiemu mam silny charakter, aktualnie nie wracam do tego, bardziej skupiam się na tym, co jeszcze mogę osiągnąć, bo jestem młoda. Mam jeszcze wiele możliwości, nic nie poradzę na to, że ktoś wraca do tego snu. Mam na to wyjeb*ne. Zastanawiam się nad jakąś terapią, bo skoro wciąż płaczę, to oznacza, że nie zostało to jeszcze uleczone.
W rozmowie z Gonciarzem Marta opisała też relacje z rodzicami. Dziewczyna przyznała, że po wybryku w autokarze nie było między nimi idealnie, ale teraz wie, że może na nich liczyć. Ma w ich oparcie i chociaż tata nie do końca rozumie jej pomysłu na "karierę", to ją wspiera.
Nie mam kontaktu z częścią rodziny, pewnie dlatego, że wolą się dowiedzieć czegoś o mnie z tabloidów. Rodzice za to cieszą się, że ogarnęłam swoje życie, przestali martwić się, czy nie zrobię sobie krzywdy - przyznała Linkiewicz. Bardziej tata jest zafascynowany tym, co robię, wiem, że rodzice mi kibicują. Wiem, że kiedy mi coś nie wyjdzie, to mogę się im wypłakać. Na samym początku rodzice nie akceptowali tego, jaka jestem, ale zawsze tłumaczyłam im, że i tak zrobię to, na co mam ochotę. Sama dużo nabroiłam i sama muszę z tego wybrnąć.
Wywiad kończy się dość smutną refleksją Marty: chciałaby znaleźć sobie kogoś, kto podzieli jej pasje i zainteresowania. Wie, że ma szczęśliwe życie, ale wciąż czegoś jej w nim brakuje.
Chciałabym znaleźć sobie kogoś, nie mówmy od razu o związku, ale kogoś, z kim mogłabym dzielić pasje i zainteresowania. Nie mówię, że jest mi źle, bo nie jest, ale czegoś mi brakuje. Nie wiem, czy jestem w pełni szczęśliwa - powiedziała ze łzami w oczach.
Jesteście zaskoczeni jej dojrzałością?