Największa afera w historii polskiego YouTube'a trwa w najlepsze. Po podjęciu próby demaskacji kilku słynnych twórców Sylwester Wardęga przekazał, że dotarły do niego niepotwierdzone informacje o pewnym influencerze, który rzekomo popełnił przestępstwo na tle seksualnym. Po wskazówkach Amadeusza "Ferrariego" wielu internautów spekulowało, że skandal może dotyczyć znanego z "Top Model" Michała Gały. 26-latek opublikował oświadczenie, w którym przyznał, że "swoją niewinność wykazuje w toczącym się postępowaniu karnym".
Chciałbym wyraźnie podkreślić, że nie popełniłem przestępstwa, które jest mi zarzucane. Swoją niewinność wykazuję w toczącym się postępowaniu karnym i z tego powodu nie będę składał innych oświadczeń w związku z tą sprawą. Nie mam nic wspólnego z wydarzeniami dotyczącymi innych influencerów, o których publikowane są przez ostatni tydzień materiały w mediach społecznościowych i nie będę wypowiadał się na ten temat - czytamy w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marti Renti zabrała głos w sprawie afery
Jeszcze zanim w sieci pojawiło się oświadczenie Michała Gały, do niepotwierdzonych informacji postanowiła odnieść się Marti Renti, która spotykała się z mężczyzną.
Wiem, że wielu z was jest zaniepokojonych i ciekawych mojego stanowiska w związku z ostatnim skandalem,, w który zostałam wplątana. Chciałabym was zapewnić, że niezwłocznie po dowiedzeniu się o zajściu, zgłosiłam sprawę do odpowiednich organów i zrobiłam wszystko, co mogłam, aby ta sprawa została obiektywnie wyjaśniona - tłumaczyła.
Nie komentowałam do tej pory tej sprawy na żadnym z moich kanałów, ponieważ uważam, że ocena zdarzenia i odpowiedzialność osób w nią zaangażowanych pozostaje w gestii organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Ufam, że prawda wyjdzie na jaw i że sprawca poniesie konsekwencje swoich czynów - dodała Marti Renti.