Od kilku dni numerem jeden w polskich mediach jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego burzący dotychczasowy kompromis w kwestii aborcji w Polsce. O skandalicznym prawie mówią nie tylko kobiety - wtórują im także mężczyźni deklarujący wsparcie i uczestniczący w protestach organizowanych w całym kraju. Solidarność z manifestującymi okazało również wiele osób publicznych, tłumnie wychodząc na ulice.
Jak można było się spodziewać, w dyskusji o aborcji płodów z ciężkimi, niedającymi szans na przeżycie wadami wzięło udział także sporo celebrytek. Mnóstwo znanych z mediów kobiet wyjawia swoje - często traumatyczne - doświadczenia związane z ciążą. O swoich dramatach opowiedziały na łamach mediów społecznościowych Agnieszka Chylińska, Izabela Janachowska czy Joanna Koroniewska.
Swoje trzy grosze w kontrowersyjnej kwestii postanowiła dorzucić też była ukochana Jarosława Bieniuka, Martyna Gliwińska. Mama małego Kazia mogła liczyć na spory zastrzyk popularności, gdy w zeszłym roku raczyła prasę bulwarową smutnymi kulisami relacji z ojcem jej jeszcze nienarodzonego dziecka. Ostatecznie piłkarz zmienił stosunek do synka i po jego narodzinach zaczął brać czynny udział w jego wychowywaniu. W instagramowym poście opublikowanym we wtorek 30-latka wróciła pamięcią do czasów, gdy była brzemienna, wyjawiając, że "błogosławiony" stan był dla niej koszmarem.
To będzie bardzo osobisty post, dlatego komentowanie go nie jest mi potrzebne - zaczęła. Czuję, że chcę to napisać i może co poniektórych tym oświecę. Mam taką nadzieję. Gdy latem zeszłego roku dowiedziałam się, że jestem w NIEPLANOWANEJ ciąży, mój świat wywrócił się do góry nogami. Spotykałam się wtedy z radami "lepiej usuń". Wiadomo... Nie będę tego komentować... Tamtego lata byłam zupełnie inną dziewczyną, nie miałam pojęcia, jak bardzo dziecko zmieni moje życie (pisząc to mam dreszcze), ale wiedziałam, że zmieni się WSZYSTKO. Byłam przerażona. Cała ciąża była dla mnie koszmarem...
W dalszej części swojego wywodu Gliwińska zaznaczyła, że mimo, iż jest osobą wierzącą, nie popiera decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Przy okazji zaznaczyła też, że osobiście nigdy "nie zabiłaby dziecka".
Nie usunęłam jej, nie dlatego, że Bóg... choć jestem osobą wierzącą. Nie spłynęła na mnie żadna cudowna fala energii. Wszechświat wtedy też niczego mi nie wyszeptał... Wręcz przeciwnie. Wszystko było przeciwko mnie. W życiu kieruję się instynktem i wiarą. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Nie usunęłam tej ciąży, bo nie zabiłabym dziecka. Bo dziecko to część mnie. Bo był zdrowy. Mógł się urodzić ZDROWY I ŻYĆ! Dziś kobiety nie walczą o to, by móc usuwać ciąże! Nie walczą o to, by zabijać nienarodzone dzieci! Jak czytam tego typu komentarze, to otwiera mi się nóż w kieszeni...
Martyna zaapelowała do tych kobiet, które popierają ustawę, aby przejrzały na oczy i zrozumiały, że na tym ograniczanie ich praw może się nie skończyć.
KOBIETO! Chodzi o to, żebyś MIAŁA PRAWO DO DECYDOWANIA O SOBIE! Jak dziś się poddasz, to jutro zabronią Ci wchodzenia do autobusu, w którym jest mężczyzna... bo do tego to prowadzi! 200 lat do tyłu. Wstyd, że trzeba to jeszcze tłumaczyć. Wstyd, że w tym okropnym dla ŚWIATA czasie, gdy wszyscy się izolują, by zwalczać wirusa, który ZABIJA, my w Polsce musimy protestować w tłumach na ulicach i narażać tym zdrowie. WSTYD! Jestem zawstydzona a zarazem dumna z tych wszystkich osób, które walczą o PRAWA KOBIET! Dziękuję. Walczę i ja.