Media społecznościowe od kilku dni słusznie rozgrzewa temat śmiertelnego wypadku, do którego doszło na Mazurach: zginęły dwie kobiety, gdy inny kierowca zmienił pas i czołowo uderzył w ich auto. Policja z dużym prawdopodobieństwem podejrzewa, że kierowcą był 41-letni adwokat, który wracał z wesela influencerki Martyny Kaczmarek. Problem w tym, że prawnik nie wygląda na skruszonego, a winą za wypadek obarcza... ofiary, które podróżowały, jak to określił, "trumną na kółkach".
Kłopoty z wypadkiem ma i sama Martyna Kaczmarek, która wkrótce po nim nierozsądnie napisała na Instagramie, że rodzina adwokata przeżyła "tylko dlatego, że mieli 2-letnie auto wysokiej klasy z zaawansowanymi systemami bezpieczeństwa. Ofiary jechały dwudziestokilkuletnim autem bez poduszek". Szybko musiała przepraszać za sugestie, że winnymi były kobiety w audi.
Wygląda na to, że krytyka internautów i osób publicznych dotarła do Martyny, bo ta opublikowała na Instagramie nowe oświadczenie. Influencerka musiała obejrzeć mądrości swojego znajomego, bo wyraźnie... odcina się od jego stanowiska. Trzeba przyznać, że to rzadki przypadek samokrytyki. Mamy nadzieję, że powodowany szczerymi pobudkami, a nie obawą o utratę kontraktów...
Mam do siebie ogromną pretensję, że pisząc pierwszy komentarz po wypadku w dużych emocjach nie wyraziłam się precyzyjniej. To dało przestrzeń do błędnych interpretacji i sprawiło niektórym osobom wielką przykrość. Przepraszam, że na to pozwoliłam - zaczyna Kaczmarek. (...) mój wpis był podyktowany poczuciem niesprawiedliwości i przerażenia, że o naszym bezpieczeństwie i życiu może zadecydować samochód, którym jedziemy. Tak nie powinno być. To kierowcy powinni gwarantować bezpieczeństwo na drogach, nie auta.
To bardzo dobrze, że Kaczmarek doszła do takiego wniosku i przeprosiła za pierwszą reakcję. W większości to brawurowi kierowcy zabijają, a nie ich drogie i "bezpieczne auta". Szarżujący kierowca, nawet w najlepiej wyposażonym aucie, wciąż jest śmiertelnym zagrożeniem dla innych, niewinnych uczestników ruchu drogowego. To te dobre i wyposażone auta są rozpędzane do niebezpiecznych prędkości. Tak jak piszecie w komentarzach: gdyby zabijały samochody, równie dobrze wszyscy musielibyśmy jeździć TIR-ami, bo w starciu z osobówką to one mają większe szanse.
Niestety, kierowca-adwokat chyba tego nie rozumie. Martyna Kaczmarek też mu raczej tego nie wytłumaczy, bo, jak wynika z dalszej części jej oświadczenia, nie chce go znać.
Chcę też raz jeszcze powtórzyć, że człowiek, który był uczestnikiem wypadku wypowiada słowa, których pod żadnym pozorem nie akceptuję. Odcinam się od tych słów i od tego człowieka - czytamy.
Zaskoczeni? Pewnie nie bardziej, niż pewny siebie adwokat, którego czekają jeszcze konsekwencje ze strony samorządu zawodowego. Ten, póki co, nie kwapi się jednak z jakimkolwiek oświadczeniem w tej sprawie.
Posłuchaj najnowszego odcinka Pudelek Podcast!