Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski to jedna z najbardziej lubianych "power couples" w polskim show biznesie. Podróżnik i podróżniczka mówią o swojej relacji niezwykle rzadko, a jeżeli już to w samych superlatywach. Na ścianach pojawiają się sporadycznie i specjalnie nie zabiegają o rozgłos. Ostatnio Wojciechowska zrobiła wyjątek i w rozmowie z "Urodą życia" otworzyła się na temat ukochanego. Wyznała za co chciałaby mu podziękować...
Zobacz też: Zakochany Przemysław Kossakowski o związku z Martyną Wojciechowską: "JESTEM SZCZĘŚCIARZEM" (FOTO)
Za to, że ma dystans do siebie i do świata, a nie ma, jak wielu mężczyzn, problemu z własnym ego. Koska, bo tak do niego mówię, niczego nie musi sobie udowadniać, dobrze zna swoją wartość. Jest silny, ale też bardzo sympatyczny i wrażliwy, co widać w jego programie "Down the road. Zespół w trasie" - powiedziała Martyna.
Po raz pierwszy w życiu mam partnera. Wcześniej wielokrotnie używałam tego słowa, bo nie chciałam mówić: "chłopak", "narzeczony", ale dopiero Przemek nadał temu słowu w moim życiu właściwe znaczenie - dodała.
Jak stwierdziła prowadząca programu "Kobieta na krańcu świata", jeszcze nigdy nie uroniła ani jednej łzy przez "Koska".
To jest prawdziwy partner, wzajemnie szanujemy swoją przestrzeń. I choć nie chcę, żeby zabrzmiało to sielankowo, to jakoś nie zdążyliśmy się do tej pory pokłócić. Na pewno nigdy przy żadnym innym mężczyźnie tyle się nie śmiałam i jednocześnie nigdy z jego powodu nie uroniłam ani jednej łzy. I to jest dla mnie nowość w relacjach z mężczyznami - przyznała Wojciechowska.