Opinią publiczną wstrząsnęła wieść o śmierci 33-latki będącej w piątym miesiącu ciąży. Kobieta trafiła do szpitala w Nowym Targu z powodu odpłynięcia wód płodowych. Zmarła trzy dni później w wyniku wstrząsu septycznego. Według rodziny, Dorotę dało się uratować, jednak lekarze mieli czekać na obumarcie płodu. To natomiast miało się wiązać z budzącą kontrowersje decyzją Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Sprawę postanowiła skomentować Martyna Wojciechowska.
Przypomnimy, że w 2020 roku, krótko po zapadnięciu wyroku zakazującego wykonywania tzw. aborcji eugenicznej, Wojciechowska wyznała w rozmowie z magazynem "Wysokie Obcasy", że poroniła ciążę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martyna Wojciechowska nagłaśnia sprawę śmierci ciężarnej Doroty w Nowym Targu. Wspomina własne poronienie
Teraz podróżniczka postanowiła wrócić do bolesnych wspomnień w związku ze śmiercią ciężarnej Doroty. W niedzielę na profilu Martyny pojawił się obszerny post, który 48-latka zilustrowała swoim zdjęciem z czasów, gdy była w "błogosławionym" stanie. W towarzyszącym fotografii opisie gwiazda podziękowała lekarzowi, który przed laty uratował jej życie, podejmując błyskawiczną decyzją.
Wiele lat temu... decyzja lekarza ginekologa uratowała mi życie - zaczęła. Nie wahał się ani chwili. Przeżyłam. Wiele lat później zostałam szczęśliwą mamą Marysi, choć przez długi czas myślałam, że już nie będzie mi to dane. Znam wielu wspaniałych lekarzy ginekologów, położników, którzy każdego dnia mają odwagę podejmować trudne decyzje, bo dla nich najważniejsze jest przede wszystkim zdrowie i życie pacjentek. Tak było w moim przypadku.
W dalszej części wpisu Wojciechowska przyznała, że boi się o przyszłość wszystkich kobiet w tym kraju, łącznie z jej córką, kiedy zdecyduje się na założenie rodziny. Celebrytka zawyrokowała, że jeżeli matki mają czuć się bezpiecznie w Polsce, prawo musi się zmienić.
Ale wiem też, że to czego dziś nam bardzo potrzeba, to zmiana prawa i rozdzielenie zawodowego profesjonalizmu od klauzuli sumienia. Zdrowie i bezpieczeństwo pacjenta/pacjentki zawsze powinno być priorytetem. Kobiety nie mogą umierać w szpitalnych salach w sytuacji, kiedy możliwe jest leczenie. Dorota, 33 lata, R.I.P. - zakończyła.