Nikt nie miałby zapewne pretensji, gdyby Martyna Wojciechowska zrobiła sobie kilka tygodni wolnego po ślubie z miłością swojego życia, aby móc w pełni nacieszyć się okresem "miesiąca miodowego". Niespokojny duch podróżniczki najwyraźniej nie pozwala jej jednak siedzieć w miejscu. Gwiazda właśnie wylądowała na okładce najnowszego numer VIVY!, w którym zapowiada nowe przedsięwzięcie swojej organizacji charytatywnej UNAWEZA.
Przy okazji rozmowy Martyna Wojciechowska na przykładzie własnego ciała chciała udowodnić, że nie jest i nigdy nie będzie idealna, ale nie czyni jej to w żaden sposób mniej wartościową kobietą. Do obrania podobnego sposobu myślenia gwiazda próbuje zachęcić resztę Polek.
Każda kobieta ma w swoim ciele coś, co lubi. Ja zawsze kochałam swoje ramiona. Lubiłam stać przed lustrem rozebrana i patrzeć na nie. Lubiłam je eksponować. Cztery lata temu miałam wypadek motocyklowy, po nim dwie operacje. Cały obojczyk mam z tytanu. Kiedy obudziłam się taka pozszywana i opuchnięta, wstałam, by spojrzeć na siebie w lustrze. I zobaczyłam tę długą czerwoną bliznę przez całe ramię. Zaczęłam płakać. Jakaś część mnie mówiła, że to jest głupie, bo żyję i to jest najważniejsze. Ale druga część płakała nad dawnym wyglądem ramion. Dziś uwielbiam tę szramę. To część mojej historii - wspomina gwiazda TVN.
Blizna na ramieniu to jednak nie jedyna pamiątka z dalekich podróży. Na przestrzeni lat Martyna nagromadziła ich znacznie więcej, o czym nie boi się otwarcie mówić.
Nie eksponuję nóg, bo po wypadkach mam na nich wiele blizn, ubytki fragmentów mięśni. Mam popękane naczynia krwionośne po ciąży, ale też od zmiany ciśnień i poddawania ciała gigantycznym przeciążeniom. Na brzuchu też mam dużą bliznę, a w zasadzie kilka. Mam za sobą dramatyczną operację ratującą życie i została mi szrama w poprzek brzucha, potem doszła jeszcze kolejna po cesarskim cięciu. Kręgosłup miałam pęknięty, a potem złamany - tego na szczęście nie widać, ale czuć, kiedy wstaję każdego ranka. O dziwo na twarzy nie mam blizn, choć podczas wyprawy na Mount Everest odmroziłam sobie policzki i odpadły mi fragmenty skóry. Szczęśliwie udało się to zaleczyć. Każda z tych blizn przypomina mi, że wygląd to coś bardzo ulotnego - zaznacza w rozmowie z VIVĄ!.
Przypomnijmy: Wpadka Martyny Wojciechowskiej. Opublikowała nagranie z odgłosami z filmu dla dorosłych! (WIDEO)
Jednocześnie Wojciechowska postanowiła zaapelować do wszystkich młodych mam, które ścigają się o jak najszybszy powrót do formy po ciąży. Jej zdaniem przykład prezentowany przez niektóre "fit-influencerki" jest dla wielu pań zwyczajnie nieosiągalny i nie powinien być traktowany jako norma.
Jestem zaniepokojona kampanią, jaką obecnie funduje się świeżo upieczonym matkom. Być może są kobiety, które już po miesiącu, dwóch skaczą i intensywnie ćwiczą, mają płaskie brzuchy i ich ciało wygląda, jakby nigdy nie były w ciąży. Jednak części kobiet po takim czasie od porodu wypada macica, nie trzymają moczu. Mają wiele głębokich problemów związanych z fizjologią. Zmagają się z tym w dodatkowym poczuciu wstydu, że inne kobiety wracają do formy w mgnieniu oka. Skoro one mogą, to czy ze mną jest coś nie tak? - myślą. Nie możemy sobie tego robić! - podkreśla poruszona globtroterka.
W wywiadzie z magazynem nie zabrakło też miejsca dla wybranka serca Martyny - Przemysła Kossakowskiego. Gwiazda zdradziła, czym rozkochał ją w sobie znany podróżnik.
Zanim poznałam Przemka, sama o sobie przekornie, żeby wyśmiać stereotyp, mówiłam: "Stara panna z dzieckiem i dwoma kotami". I nie miałam zamiaru tego zmieniać. Ale wtedy spotkałam mężczyznę, który każdego dnia zachwyca się mną. Jednak nie tym, jak wyglądam, ale kim jestem. Czy czuję się dla niego atrakcyjna? Bardzo.