Maryla Rodowicz kojarzy się fanom z pewną bezkompromisowością i ciętym językiem. Ikona polskiej sceny muzycznej nie raz zaskakiwała swoimi wymyślnymi kreacjami i szczerymi wyznaniami na różne tematy. Autorka hitu "Małgośka" pozwoliła sobie ostatnio na zaskakujący komentarz w sprawie zatrzymania Antoniego Królikowskiego i zdradziła, że jest za legalizacją marihuany. Kilka tygodni wcześniej sporo mówiło się o jej kontrowersyjnej wypowiedzi o Telewizji Polskiej, dla której pracuje od lat.
TVP to jest reżimowa, rządowa telewizja. Artyści bojkotują festiwal w Opolu. Jest mały skład, w kółko te same nazwiska, na sylwestrowym koncercie też. Mi brakuje tej całej nowej generacji, tego młodego rzutu (...). Najbardziej zabolały mnie słowa prezydenta, który powiedział, że ludzie LGBT to nie są ludzie. Jak można tak upokorzyć drugiego człowieka?! - burzyła się kilka tygodni temu Maryla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maryla Rodowicz zdradza, czy odczuła konsekwencje po głośnej wypowiedzi o TVP
Po głośnej wypowiedzi Rodowicz, która życzyła sobie także, aby PiS przegrał kolejne wybory, wielu internautów zastanawiało się, co z jej przyszłością w Telewizji Polskiej. W końcu nadawca publiczny od lat zapraszał ją do udziału we wszelakich koncertach, a także zaangażował do jurorowania w programie "The Voice Senior". Wkrótce 77-latka zreflektowała się i mówiła publicznie, że martwi ją potencjalna utrata pracy, bo "kocha telewizję". Zdaje się, że szefostwo TVP oszczędziło gwiazdę. Szczególnie, że w sobotni wieczór to właśnie podopieczny Maryli wygrał kolejną edycję hitowego talent show. Reporter Pomponika zapytał wokalistkę, czy odczuła konsekwencje swojej szeroko komentowanej wypowiedzi.
Jeszcze nie odczułam konsekwencji, ale wszystko przede mną. Nikt się ze mną nie kontaktował - odparła Maryla.
Telewizja Polska wzywała na dywanik menadżera Maryli Rodowicz i oczekiwała wyjaśnień?
Diwa zaznaczyła jednak, że na rozmowę z TVP został zaproszony jej menadżer, na którym spoczęła odpowiedzialność po głośnym wywiadzie.
Wiem, że mój menadżer był czołgany i wzywany na dywanik. Pytali go, 'kto jej to kazał powiedzieć i kto jej to podpowiedział' - dodała gwiazda.
Maryla postanowiła zawołać przed kamerę agenta, aby sam wypowiedział się na budzący kontrowersje temat. Wersja mężczyzny znacznie różni się od tej zaprezentowanej przez 77-latkę. Swoją dyplomatyczną wypowiedzią Bogdan Zep starał się ukrócić krążące domysły.
Prowadziliśmy sympatyczne, konkretne i miłe rozmowy. I to jest najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło - zdementował plotki o utracie pracy Maryli w TVP.
Wierzycie Marylce czy jej menadżerowi?