Na ten dzień Maryla Rodowicz czekała od 2016 roku. Po pięciu latach sądowej batalii artystce w końcu udało rozwieść się z Andrzejem Dużyńskim, z którym przez trzy dekady tworzyła - pozornie zgrane małżeństwo. Piosenkarce i biznesmenowi udało się uzbierać imponujący majątek, który trzeba było "sprawiedliwie" podzielić. Ponoć Maryla miała najpierw zgodzić się na zatrzymanie oszczędności, w tym wartego 10 milionów złotych domu w Konstancinie i dwóch mieszkań w Warszawie. Później gwiazda miała zmienić zdanie i zażądać alimentów w wysokości 28 tysięcy złotych miesięcznie.
Na początku lipca odbyła się przedostatnia rozprawa skłóconych małżonków i również tym razem na tapet został wzięty kłopotliwy temat masła, którym - zdaniem Andrzeja - artystka miała go tuczyć.
Dwa tygodnie później Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wreszcie oficjalny koniec małżeństwa Rodowicz i Dużyńskiego. Jak poinformował "Fakt", rozwód orzeczono z winy obu stron, a sąd odrzucił wniosek o alimenty dla Maryli. Tym razem diwa odpuściła sobie obecność na sali rozpraw, obecny był tylko jej syn i były już małżonek.
O ile wyrok sądu nie był do końca po myśli Rodowicz, 75-latka cieszy się, że jej marzenie o "byciu wolna kobietą" w końcu się spełniło. Tuż po ogłoszeniu decyzji sędziego Plejada skontaktowała się z wokalistką, aby zapytać świeżo upieczoną rozwódkę o samopoczucie. Okazuje się, że Maryla nie próżnuje.
Czuję się bardzo dobrze - zapewniła Rodowicz. Rozpiera mnie energia. Właśnie idę na tenisa. Wczoraj byłam na meczu Legii. Cieszę się wolnością.
Następnie rozmówca wokalistki żartobliwie zapytał, czy seniorka rozniesie swojego partnera na korcie, na co Maryla ze śmiechem odparła:
To młody człowiek, da radę. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Jednocześnie Rodowicz zdradziła "Super Expressowi", że planuje apelację.
Ciekawe, co dziś Maryla zje na kolację. Wcześniej chciała świętować cielęciną: Maryla Rodowicz zapowiada, że uczci rozwód kopytkami: "Zjem je z cielęciną"