Nadal nie cichną echa czwartkowych wydarzeń z range roverem Maryli Rodowicz w roli głównej. Podczas gdy gwiazda estrady odbywała cotygodniowy trening tenisa, pod halą sportową pojawił się jej mąż, Andrzej Dużyński, uzbrojony w lawetę, na której odholował pojazd, twierdząc, że należy on do niego. Doprowadzona do skraju wytrzymałości piosenkarka postanowiła udzielić więc obszernej wypowiedzi, w której ze szczegółami wyjaśnia, co tak naprawdę było powodem rozpadu jej małżeństwa. Okazuje się, że podążając za nową modą, 66-latek przygruchał sobie 20-kilkuletnią kochankę - tak uważa bowiem Maryla.
"Czuję się po 30 latach oszukana uczuciowo, bo mąż odszedł do 40 lat młodszej kochanki... Jak zaczął z nią romansować, miała 20 lat! On oczywiście mówi, że nie czuje się stary. Kiedyś, jak mu powiedziałam, że widziałam w parku parę staruszków trzymających się za rękę, odparł: "Ja nigdy nie będę staruszkiem!". Mieszkają razem w najdroższym budynku w Polsce" - zdradziła Rodowicz w wywiadzie dla portalu Plejada.pl.
Gwiazda zapewnia jednocześnie, że nie zależało jej na oczernianiu małżonka przed całą Polską. Podjęte przez niego czynności, w tym pozbawienie Maryli praw producenckich do 6 płyt, odebrały jej niestety możliwość wyboru.
"Chciałam uniknąć takiego publicznego rozwodu, ale mąż bez przerwy udziela wywiadów. A nawet nie udziela, tylko ma zaprzyjaźnioną dziennikarkę. Sprzedaje jej różne newsy, które później - jak to się przyjęło - podawane są jako od "przyjaciela rodziny" czy "bliskiego informatora". On się wybiela w tych materiałach, że honorowo i elegancko rozstał się ze mną. No, nie za bardzo elegancko, bo wczoraj podjechał z lawetą i zabrał mi samochód" - wspomina wydarzenia sprzed kortu tenisowego, na którym regularnie trenuje.
"Gdy wybiegłam z kortu na parking, zaczął wykrzykiwać: "Zabieram swój samochód!". Zapytałam: Dlaczego w taki sposób? Przecież gdybyś zadzwonił, to bym ci go oddała. Gdy zapytałam, dlaczego to robi, wykrzyczał, że to wszystko z powodu pozwu rozwodowego i tego, że nie stawiłam się na rozprawie. To było żenujące przedstawienie" - wspomina zajście.
Maryla zapewnia, że samochód był prezentem świątecznym od Dużyńskiego.
"Dostałam go pod choinkę pięć lat temu, cała moja rodzina widziała, jak dostałam kluczyki. On teraz się tego wypiera, że to nie był prezent. To nieprawda, że przy podziale majątku ustaliliśmy, że miałam go oddać. On cały czas oszukuje i odwraca kota ogonem...".
Były mąż postanowił odciąć wokalistkę nie tylko od środka transportu, ale też praw do 6 płyt, które próbuje obecnie wycofać ze sprzedaży.
"Przejął prawa do mojej twórczości, do moich płyt, dlatego prawnik wysłał do niego pismo, że rozwiązujemy wszystkie umowy. To było jakieś dwa tygodnie temu. Teraz mąż opowiada, że wstrzymał wydawanie moich płyt, bo ja tak chciałam... Jeszcze odnośnie do sprzedaży płyt, które wyprodukował mój mąż. Powiedział, że "słabo się sprzedawały". To "słabo" to ponad milion egzemplarzy "Maryli biesiadnej" wydanej w 1994 roku czy ponad 70 tys. sztuk płyty "Złota Maryla" z 1995 roku. "Antologia" z 1997 roku sprzedaje się do dzisiaj" - twierdzi gwiazda.
Jeśli owe słowa Maryli są prawdą, Andrzej Dużyński dołączył do coraz bardziej poszerzającego się grona celebrytów-seniorów lubujących się w ZNACZNIE młodszych partnerkach. Czy Karol Strasburger i Apoloniusz Tajner powitają nowego kolegę z otwartymi ramionami?