Marzena Kipiel-Sztuka przez lata pracowała na ogólnopolską popularność rolą Halinki Kiepskiej w serialu Świat według Kiepskich. Choć na szklanym ekranie gości już od wielu lat, to jej życie poza planem nie zawsze było kolorowe. Niedawno aktorka przyznała, że obawia się o życie z powodu pandemii koronawirusa.
Panoszący się po świecie patogen odbija się jednak nie tylko na kondycji fizycznej i psychicznej społeczeństwa, lecz także na ich portfelach. W listopadzie Marzena Kipiel-Sztuka przyznała, że z powodu pandemii koronawirusa niedługo może nie mieć za co żyć. Z powodu zagrożenia zakażeniem serialowi Kiepscy i ich przyjaciele nie weszli bowiem na plan zdjęciowy.
Przypomnijmy: Marzena Kipiel-Sztuka jest na skraju bankructwa: "Wszystko wskazuje na to, że w grudniu NIE BĘDĘ MIAŁA Z CZEGO ŻYĆ"
Czas leci i w tym przypadku najwyraźniej wcale nie działa na jej korzyść. Kipiel-Sztuka przyznaje bowiem teraz w rozmowie z Faktem, że oszczędności już jej się skończyły i tegoroczne święta spędzi niezwykle skromnie, bo nie ma na to środków. Jak sama przyznaje, ostatnie miesiące były dla niej niezwykle wyczerpujące.
Oszczędności się skończyły. Nie mam specjalnie za co żyć. Nie mam pieniędzy, żeby wyprawiać nie wiadomo jakie święta. To trudny rok - stwierdza ze smutkiem.
Pojawiło się jednak światełko w tunelu, bo prace na planie Kiepskich zostaną wznowione prawdopodobnie już wkrótce.
Po nowym roku wchodzimy na plan "Kiepskich", więc powinno być wtedy lepiej, bo znowu coś zarobię – wyznaje z ulgą.
Jednocześnie aktorka podzieliła się na łamach tabloidu szczegółami swojego życia prywatnego. Jak sama twierdzi, ma wobec potencjalnych kandydatów kilka konkretnych wymagań.
Kolejka stoi. Są tacy, którzy chcą się ze mną gdzieś pokazać. Wówczas robię im test. Zastanawiam się, co by było, gdyby wyłączyli na tydzień prąd i nie można by razem oglądać telewizji. Czy ja z takim człowiekiem miałabym o czym rozmawiać? Od razu eliminuję zawodników, którzy nie mają nic do powiedzenia. Wystarczy popatrzeć mężczyźnie w oczy i posłuchać, jak ten człowiek mówi. Jestem ortodoksem, jeśli chodzi o język polski. Jak słyszę, że "włancza światło" zamiast "włącza", to zgrzytam zębami. Nie muszę od razu dyskutować o Gombrowiczu, ale niech przynajmniej facet mówi poprawnie po polsku. Nie lubię też interesowności. Gdy absztyfikant leci do mnie z koszem kwiatów zamiast z dobrą książką, to nie ma szans. Ale jeśli ktoś mi napisze SMS-a: "Śpij dobrze, niech ci się śnią aniołki", to jestem zainteresowana - przyznała.
Zaskoczyły Was jej wyznania?