Pogłoski o tym, ile zarabiają aktorzy w Polsce, krążą w mediach już od wielu lat. Ostatnimi czasy przedstawiciele branży zaczynają wprost mówić o tym, że sytuacja wcale nie jest tak kolorowa, jak mogłoby się wydawać. Sebastian Fabijański przyznał niedawno, że zarobek w Fame MMA skutecznie podreperował jego budżet, a na kwotę, którą otrzymał od federacji, musiałby jako aktor pracować zdecydowanie dłużej.
Mogę jedynie powiedzieć, że w Polsce na filmach tak naprawdę nie zarabia się tak, jak się ludziom wydaje. Jako aktorzy nie mamy żadnych zysków ze sprzedaży biletów w kinach. Dostajemy po prostu "za dzieło". Mogę powiedzieć, że by mieć takie pieniądze, jakie dostaje się w Fame MMA, to musiałbym zagrać mniej więcej dziesięć głównych ról. Tak, żeby zachować jakąś higienę i jakość, to dwie, góra trzy główne role w roku - przyznał w wypowiedzi opublikowanej na twitchu Marcina Dubiela.
Przypomnijmy: Sebastian Fabijański żali się na NISKIE zarobki aktorów! Zestawił je z zyskami z Fame MMA
Jak wyglądają zarobki aktorów w Polsce? Mateusz Kościukiewicz zabiera głos
Pod koniec 2022 roku o zarobkach w "M jak miłość" mówił też Kacper Kuszewski, którzy przyznał, że za 2 dni zdjęciowe dostawał 5 tysięcy złotych brutto. Czy to mało? To pozostawiamy Waszej ocenie, ale warto wspomnieć, że wymienieni panowie mogą się pochwalić stabilną pozycją w mediach, a inni aktorzy, szczególnie ci mniej medialni, muszą się utrzymać za dużo mniejsze pieniądze.
Zobacz też: Kacper Kuszewski wyznał, ILE ZARABIAŁ w "M jak miłość"! "Czy to są zarobki na poziomie gwiazdy?"
Teraz na temat zarobków aktorów w Polsce zabrał głos Mateusz Kościukiewicz, znany m.in. z roli w nominowanym do Oscara filmie "IO" i uhonorowany swego czasu Orłem za "Wszystko, co kocham". Jak podkreśla w swojej wypowiedzi, aktorstwo może się wydawać atrakcyjne właśnie ze względu na potencjalnie wysokie zarobki, jednak prawda jest zupełnie inna.
Ludzie nie mają pojęcia o stawkach. Aktor przecież kojarzy się z kimś z telewizji, z filmów, z kimś, kto jest bogaty, jest gwiazdą, a tak naprawdę większość, dziewięć na dziesięć, to są ludzie, którzy żyją na głodowych pensjach. Nawet dla tej grupki wybranych, która ma etat w teatrze, to jest bardzo ciężka i słabo płatna praca. To największy paradoks tego zawodu - mówi w rozmowie z Pauliną Sochą‐Jakubowską we "Wprost".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mateusz Kościukiewicz mówił, że nie będzie grał w serialach. Dziś stawia sprawę inaczej
Przyznaje jednocześnie, że są oczywiście osoby, które zarabiają sporo, jednak dotyczy to garstki osób z pierwszych stron gazet.
Owszem, są tacy, którzy odnieśli sukces i mogą żyć na przyzwoitym poziomie, ale to nie jest życie amerykańskich gwiazd kina czy milionerów z telewizji. Z kolei aktorzy, którzy bardzo dobrze zarabiają, ciężko pracowali na to, żeby wziąć udział np. w reklamie i jakoś spieniężyć swoją pracę - dodaje w magazynie.
Jednocześnie aktor zrewidował nieco swoją dawną opinię, jakoby nie miał zamiaru występować w serialach. Tłumaczy, że dziś branża mocno się rozrosła, a niegdyś były do dyspozycji jedynie "codzienne" seriale, których unikał jak ognia.
Był taki moment, że aktorzy nie chcieli grać w serialach. Sam powiedziałem kiedyś w wywiadzie, że nigdy nie będę w nich grał, ale wtedy było tych seriali dosłownie sześć i to były takie codzienne, popołudniowe czy wieczorne tasiemce. Dzisiaj seriale to są superprodukcje filmowe, które wypierają w jakimś sensie kino komercyjne. Mówienie dziś, że nie gra się w serialach, to jest jakiś absurd. Każdy chce w nich grać, bo to są niesamowite projekty. Jest ich dużo, jest w nich dużo ról, dużo pracy dla aktorów i jeszcze do jakiej ogromnej widowni mogą one dotrzeć.