Odkąd Britney Spears oswobodziła się spod ojcowskiej kurateli po długich 14 latach, piosenkarka w końcu może sama decydować o swoim życiu. Tym sposobem gwiazda w końcu mogła scementować związek z młodszym o 13 lat Samem Asgharim, z którym spotyka się od 2017 roku. Ceremonia odbyła się w czwartek w rezydencji artystki w Thousand Oaks w obecności 60 gości, w tym Madonny, Paris Hilton, Seleny Gomez, Drew Barrymore i Donatelli Versace, która zaprojektowała suknię dla panny młodej. Na zaproszenie nie doczekała się jednak najbliższa rodzina Spears, z którą 40-latka jest śmiertelnie pokłócona.
W listopadzie zeszłego roku Britney wyjawiła, że pomysłodawczynią jej ubezwłasnowolnienia był nie kto inny jak jej własna matka. Po tym, jak celebrytka publicznie oskarżyła Lynne Spears o "zrujnowanie życia", rodzicielka w odwecie złożyła wniosek o wypłacenie z majątku Britney 650 tysięcy dolarów tytułem honorariów dla prawników, których ponoć wynajęła, aby pomóc córce.
O dziwo, Lynne Spears widocznie nie targają wyrzuty sumienia po sposobie, w jaki potraktowała starszą córkę i najwyraźniej dalej wierzy w to, że uda im się puścić "niesnaski" w niepamięć. Świadczyć może o tym komentarz 67-latki pozostawiony pod "ślubnym" postem Britney, w którym świeżo upieczona małżonka Sama Asghariego dziękuje sławnym koleżankom za przybycie na uroczystość. Kobieta postanowiła życzyć powodzenia latorośli na nowej drodze życia i pogratulować hucznej ceremonii, którą zorganizowała Brit. Skomplementowała też jej "promienny i szczęśliwy" wygląd.
Wyglądasz promiennie i tak szczęśliwie! - napisała. Twój ślub był jak z marzeń! A zorganizowanie go w domu sprawiło, że jest tak sentymentalny i wyjątkowy! Cieszę się twoim szczęściem! Kocham cię!
Myślicie, że Britney jej odpowie?