Matthew McConaughey jest jednym z bardziej utalentowanych amerykańskich aktorów. 50-latek, którego kojarzyć można między innymi z takich filmów jak Interstellar, Detektyw czy Wilk z Wall Street, może poszczycić się między innymi oscarem za rolę w Witaj klubie z 2013 roku.
W związku z tym, że Matthew przygotowuje się do spisania swoich wspomnień w autobiograficznej książce, udzielił ostatnio wyjątkowo intymnego wywiadu dla People. Aktor, prezentując przedsmak tego, co będzie można niebawem przeczytać w Greenlights, postanowił ze szczegółami opowiedzieć o okolicznościach, w których zmarł jego ojciec.
Zadzwoniła do mnie mama i powiedziała: "Umarł twój tata". Kolana ugięły się pode mną. Nie mogłem w to uwierzyć. Był moim tatą. Nikt ani nic nie mogło go zabić... Z wyjątkiem mojej mamy - wspomina McConaughey i dodaje:
Tata zawsze powtarzał mi i moim braciom: "Chłopcy, kiedy odejdę, będę kochać się z waszą matką". I tak się stało. Miał atak serca, kiedy szczytował.
James Donald McConaughey zmarł w 1992 roku. Z żoną, Mary Kathleen McConaughey łączyły go przez lata wyjątkowo burzliwe relacje. Rodzice gwiazdora dwukrotnie się rozwodzili i trzykrotnie stawali na ślubnym kobiercu.
Bywali agresywni. Tak właśnie się komunikowali, piszę o tym w swojej książce. Dwa razy się rozwodzili, trzy razy pobierali, między nimi było jak podczas sztormu na Oceanie Spokojnym - wspomina ciepło rodziców.
Co ciekawe, na początku roku podczas promocji filmu Dżentelmeni McConaughey i Hugh Grant żartowali, że postanowili poznać ze sobą swoich owdowiałych rodziców.
Jego ojciec ma 91 lat, moja matka 88. Więc czemu nie? W przyszłym tygodniu mają się spotkać i prawdopodobnie nie zobaczymy ich przez resztę nocy - mówił rozbawiony Matthew w rozmowie z Entertainment Tonight.
Doceniacie jego szczerość?