Rozwód Maryli Rodowicz i Andrzeja Dużyńskiego trwa już dobre trzy lata. Mimo upływu czasu wojna między małżonkami trwa jednak w najlepsze, a nawet i przybiera na sile za sprawą czwartkowych zdarzeń sprzed parkingu jednego z warszawskich kortów tenisowych. Uzbrojony w lawetę Andrzej Dużyński postanowił odebrać wokalistce jej range rovera. Gdy ten twierdził bowiem, że należy on do niego, Rodowicz zapewniała, że auto było prezentem, a jak wiadomo, prezentów odbierać nie wypada. Jak zapewniał później Dużyński, małżonkowie podczas podziału majątku mieli umówić się, że range rover trafi do niego. Oburzona tym faktem Maryla postanowiła odegrać się na mężu, ujawniając w rozmowie z Plejadą kulisy ich rozstania. Diwa polskiej estrady nie szczędziła gorzkich słów pod jego adresem, zarzucając mu romans z 40 lat młodszą kochanką.
Pomyślicie, że to koniec, ale spokojnie - nic z tych rzeczy. Na zgodę w tym momencie raczej nie ma szans. Dużyński w rozmowie z Plejadą zarzucił Rodowicz, że ta nie stawiła się na ostatniej rozprawie, by celowo przedłużać rozwód i tworzyć "medialny cyrk".
"Moja żona nie przyszła drugiego września na rozprawę rozwodową, nie przedstawiła żadnego zaświadczenia lekarskiego od lekarza sądowego, a poza tym zmieniła dwóch pełnomocników, których miała, a poza tym domaga się rozwodu z orzeczeniem o mojej winie. Ustalenia były inne, bo umówiliśmy się, że rozstajemy się w zgodzie.* Moja żona robi olbrzymi, medialny cyrk...*" - mówi w rozmowie z Plejadą Dużyński.
Rodowicz w odpowiedzi tłumaczy natomiast, że nie stawiła się na wspomnianej rozprawie, ponieważ "załatwiła ją klimatyzacja" i zachorowała.
"Nie stawiłam się na rozprawie, bo byłam chora. Rozprawa była w poniedziałek, a w sobotę grałam koncert nad morzem i załatwiła mnie klimatyzacja w garderobie. Miałam na to zaświadczenie od lekarza, przyniosła je moja prawniczka, ale on w to nie wierzył. Stwierdził, że wszystko sobie wymyśliłam, żebym mogła zyskać na czasie. Nowa rozprawa zaplanowana jest na początek marca".
Medialna wojenka rozgrywa się także o prawa do płyt Maryli. Wokalista zarzuca mężowi, że celowo blokuje wydawanie jej krążków, których jest producentem. Dużyński twierdzi natomiast, że to Maryla zwróciła się do niego z pismem i zerwała wszystkie umowy.
"Ze zdziwieniem przeczytałem, że ją oszukałem. No, nie oszukałem, tylko jak ktoś mi wypowiada umowę, to nie mam podstaw prawnych, by kontynuować wydawanie... Tak to wygląda ze strony prawnej. Niestety, będę pewnie musiał pozwać moją żonę i nie wiem, kogo jeszcze, bo muszą przeanalizować to prawnicy. Nie można postępować w ten sposób, że najpierw wypowiada mi umowę, na podstawie której jestem zmuszony do wypowiedzenia umowy (bo wtedy sprzedawałbym bezpodstawnie jej płyty, nie mając już praw wykonawczych), a później się pisze, że ja podstępnie ją pozbawiam praw. To jest perfidne działanie!" - mówi Plejadzie Dużyński.
Nie mamy wątpliwości, że ta sprawa szybko się nie skończy. A szkoda, bo jednak po 30 latach małżeństwa fajnie byłoby rozstać się z szacunkiem, szczędząc przy tym prania prywatnych brudów na skalę kraju.