Polska znów zaczęła żyć sprawą Agnieszki Kotlarskiej, 24-letniej Miss Polski i Miss International, która 27 lat temu zginęła z ręki swojego stalkera, Jerzego L. Młoda kobieta zostawiła po sobie męża i 2-letnią córeczkę. Dziś jej morderca znów cieszy się wolnością. Niedawno światło dzienne ujrzały tajemnicze notatki sporządzone na stronach książki z wrocławskiej biblioteki, która opisywała sprawę. Podejrzewa się, że ich autorem może być sam morderca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mąż Agnieszki Kotlarskiej relacjonuje moment, w którym jego żona została zamordowana
Przez ostatnie lata pan Jarosław i jego córka ukrywali się w obawie, że morderca może ich odszukać i dokończyć "dzieła". Wyjechali z Polski, zacierają po sobie ślady. Wreszcie wdowiec po Kotlarskiej zgodził się na rozmowę z dziennikarzami programu Alarm Telewizji Polskiej. W wyemitowanym w sobotę odcinki opowiedział o potwornej krzywdzie, która spotkała jego rodzinę 27 sierpnia 1996 roku. Ze względów bezpieczeństwa nie pokazał przed kamerami twarzy.
Stalker czekał na Agnieszkę przed jej domem we Wrocławiu. Ujawnił się w chwili, w której Miss Polski wsiadała akurat do auta. W środku już czekali na nią mąż i córka.
Pytam się Agnieszki, kto to jest, a ona mi mówi, że to ten człowiek, który ją prześladuje. Ja wysiadłem z samochodu, a on wyciągnął nóż i mnie zaatakował - wspomina pan Jarosław.
W odpowiedzi stalker rzucił się na Agnieszkę. Zadał jej cztery ciosy nożem, z czego dwa trafiły okolice serca. Kobiety nie udało się uratować.
I wtedy stał z takim zakrwawionym nożem i mówi: "spokojnie, ja już więcej nikogo nie zabiję" - zdradza dalej wdowiec po zamordowanej.
Mąż Agnieszki Kotlarskiej - życie w ukryciu, na które skazał go wymiar sprawiedliwości
Jerzy L. został skazany zaledwie na 15 lat pozbawienia wolności za morderstwo w warunkach ograniczonej poczytalności w chwili popełnienia czynu. Przez lata do pana Jarosława docierały informacje, że morderca planował zza krat uśmiercić pozostałych członków rodziny swojej ofiary. W obawie o życie swoje i swojej córki wdowiec nie miał wyboru, jak tylko opuścić kraj i ukryć się przed mediami.
Nie było jednak czasu na łzy. Mężczyzna musiał zaopiekować się córką. Spisał się jako tata. Dziś jego pociecha pracuje za granicą jako dziennikarka motoryzacyjna.
Zostałem z 2-letnią córką. Wtedy była na tylnym siedzeniu i wszystko widziała. Życie mi się zawaliło, nie wiedziałem co będzie dalej. Ale miałem dziecko do wychowania, jakoś się ogarnąłem - wspomina z bólem bohater najnowszego odcinka Alarmu.