W cieniu zaskakującej wygranej Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich rozgrywa się dramat jego blondwłosej koleżanki z Polski. I tak jak przez wiele miesięcy Caroline Derpienski epatowała rzekomym bogactwem i opowiadała o bajkowym życiu u milionera, tak o ciszy nie może być mowy, gdy klepie biedę już bez "Dżaka" u swego boku. Celebrytka bezwstydnie przyznała, że dolarsowe opowieści nie miały za wiele wspólnego z rzeczywistością, ale nie bardzo chce brać odpowiedzialność za swoją dotychczasową kreację i przekonuje, że do baśniowej twórczości zmuszał ją były już partner. Po co? Tu misternie utkana opowieść Derpienski trochę się rozsypuje, bo nijak można dostrzec w niej interes "Dżaka", który, jeśli cokolwiek, to wizerunkowo mógł na medialnych eskapadach Caroline jedynie stracić. Ta jednak przekonuje, że dziadek z Florydy to prawdziwy mastermind stojący za całą operacją. Ostatecznie nieudaną, bo kariera obojga powoli traci jakikolwiek puls.
Derpienski wytrwale walczy o pozostanie przy medialnym życiu, relacjonując swoją skromną codzienność. Trzeba przyznać, że obrazki te robią wrażenie: pusta lodówka, spleśniałe banany i pryszcze, bo przecież nic tak nie podkreśla biedy, jak brak makijażu i problemy z cerą. Plan, przynajmniej powierzchownie, działa - pod filmami Caroline możemy przeczytać wiele wspierających komentarzy, a internauci zdają się doceniać jej rozbrajającą "szczerość". Celebrytka poinformowała również, że zamierza szukać na Florydzie pracy, ale realia etatu nie są chyba dla niej na tyle pociągające, żeby ten pomysł faktycznie wypalił. Póki co, smutne opowiastki o amerykańskiej niedoli mają zachęcić obserwatorów do obdarowywania jej pieniędzmi podczas transmisji live lub wykupując dostęp do "ekskluzywnych" treści. Eskalacja, którą obserwujemy, może mieć kilka zakończeń, w tym jedno bardzo przewidywalne.
Koncept Caroline Derpieński jako komediowego performansu, który miał być swego rodzaju parodią bogatych celebrytek, był nawet dość zabawny i dostarczył nam wszystkim niezłej rozrywki. Obserwując jednak jego smutny finał, należałoby poddać w wątpliwość biznesowy zmysł samej Derpieński, bo za chwilę okaże się, że pośmiali się i zarobili na tym wszyscy, oprócz niej samej. Not a good look, queen.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Medialne przepychanki Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli
A skoro o bajkach bez szczęśliwego zakończenia mowa, to ostatni tydzień minął nam pod znakiem medialnych przepychanek Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli. Wkrótce-eks-małżonkowie mają bowiem ochotę na przejęcie narracji dotyczącej ich rozwodu, choć jak zapewniał tancerz, tuż po rozstaniu ślubowali sobie milczenie. Zupełnie niespodziewanie pierwsza wyłamała się z tego gwiazdka "Klanu", która gościła na kanapie Kuby Wojewódzkiego i dała tam prawdziwy popis dyplomacji, czarując publiczność okrągłymi zdaniami i zgrabnymi sentencjami o "tangu, do którego trzeba dwojga". To na tyle rozjuszyło Pelę, że szybko ruszył do kontrofensywy - najpierw na Instagramie, a później w "Dzień Dobry TVN", gdzie zafundował widzom portret porzuconego męża i zaapelował do Agnieszki, aby zdradziła mu prawdziwy powód ich rozstania. My dołączamy się do apelu i zachęcamy, żeby odbyło się to publicznie, bo nie dojechaliśmy już tak daleko tylko po to, żeby teraz nagle ktoś postanowił sobie wszystko wyjaśniać w zaciszu czterech ścian. Co to, to nie!
Kaczorowska stoi teraz przed nie lada wyzwaniem. Z jednej strony może po prostu zamilknąć w nadziei, że media i internauci znajdą sobie za chwilę jakiś gorętszy temat, choć to już chyba nie te czasy, że Antek Królikowski czy Sebastian Fabijański pomogą bezinteresownie w medialnej potrzebie fundując jakiś tani spektakl odwracający uwagę od innych. Z drugiej, z tak długim stażem w branży rozrywkowej i eksperckim podejściem do kwestii wizerunkowych, Agnieszka nie spodziewała się chyba, że mało otrzaskany w tym świecie eks-małżonek odważy się stawić jej czoła. Nie przewidziała jednego - nie ma nikogo bardziej nieobliczalnego niż skrzywdzony mężczyzna, w dodatki taki, którego nijak już da się kontrolować. Wsparcia udzieliły mu takie związkowe ekspertki, jak Paulina Smaszcz i Olga Frycz, więc jak na komedię pomyłek, to zbiera nam się tutaj naprawdę doborowa obsada. Redaktorzy tabloidów i portali plotkarskich już zacierają ręce, a za ten rozwodowy taniec Kaczorowskiej i Peli przyznajemy póki co cztery dziesiątki.
Sądowy spór Grzegorza Hyżego z partnerem byłej żony
Gdy sytuacja zrobi się naprawdę gorąca, sprawiedliwości - zamiast w telewizji - można szukać na sali sądowej. Na taki krok zdecydował się Grzegorz Hyży, który często mimowolnie wciągany był w medialne przepychanki z byłą małżonką i jej partnerem. Jak donosił przed kilkoma dniami Pudelek, wokalista skutecznie pozwał partnera Mai Hyży i oskarżył go o znieważenie i zniesławienie. Niedawno na Instagramie Mai pojawiły się też przeprosiny zaadresowane do Grzegorza, choć piosenkarka zapewniała, że nie były one efektem wyroku sądowego. Wszystko bez fanfar gazet i błysku fleszy, co dla niektórych celebrytek może się wydawać niesłychanym posunięciem. Ale jakże skutecznym! Nie urodził się jeszcze taki, coby wywalczył spokój przed kamerami…